Wnioski o ekstradycję paraliżują brytyjskie sądy, donosi "The Guardian". Jest to spowodowane rosnącą liczbą wydawanych europejskich nakazów aresztowania, z czego bardzo wiele pochodzi z Polski, zauważa dziennik.
Do końca roku brytyjskie sądy będą musiały rozpatrzyć ponad tysiąc wniosków o ekstradycję. To dwukrotnie więcej niż rok temu i aż czterokrotnie więcej niż w 2006.
Europejskie nakazy aresztowania (ENA), na podstawie których prowadzona jest ekstradycja podejrzanych z jednego kraju Unii do drugiego, często wykorzystywane są przez Polskę w "trywialnych" sprawach, twierdzi detektyw Gary Flood ze Scotland Yardu. Stanowią one aż 40 procent wszystkich wniosków o ekstradycję, które trafiają do brytyjskiej policji - ocenia Flood. Jego zdaniem, wiele z tych przestępstw ma tak niewielkie znaczenie, że w ogólne nie warto w ich sprawie wszczynać dochodzenia na terenie Anglii i Walii.
Gazeta donosi, że w jednym ze zgłoszonych przez polską stronę przypadków chodziło o stolarza, który założył drzwi w szafie, a następnie je usunął, kiedy klient nie chciał zapłacić. Mężczyzna miał zostać odesłany do Polski na podstawie wniosku o ekstradycję pod zarzutem kradzieży. W innym przypadku chodziło o podejrzanych o kradzież deseru.
Polska nie jest jedynym winowajcą, zaznacza gazeta, ponieważ w ubiegłym roku przeprowadzono ekstradycję Litwina oskarżonego o kradzież prosiaka.
W Polsce i w innych krajach Europy Wschodniej brakuje odpowiednich narzędzi, które pozwoliłyby na wyselekcjonowanie spraw, którymi nie warto się zajmować. „Polski system wymaga przeprowadzenia procesu sądowego w przypadku każdego podejrzenia o popełnienie przestępstwa, nie ważne jak błahego," stwierdził sędzia sądu okręgowego Nicholas Evans, jeden z zaledwie pięciu sędziów zajmujących się wnioskami o ekstradycję na terenie Anglii i Walii.
Liczba wniosków sprawiła, że brytyjska policja zmuszona była wyczarterować specjalne samoloty by móc odsyłać podejrzanych do Polski. Tylko w tym roku Polska złożyła 224 wnioski o ekstradycję, pisze gazeta.
im
Europejskie nakazy aresztowania (ENA), na podstawie których prowadzona jest ekstradycja podejrzanych z jednego kraju Unii do drugiego, często wykorzystywane są przez Polskę w "trywialnych" sprawach, twierdzi detektyw Gary Flood ze Scotland Yardu. Stanowią one aż 40 procent wszystkich wniosków o ekstradycję, które trafiają do brytyjskiej policji - ocenia Flood. Jego zdaniem, wiele z tych przestępstw ma tak niewielkie znaczenie, że w ogólne nie warto w ich sprawie wszczynać dochodzenia na terenie Anglii i Walii.
Gazeta donosi, że w jednym ze zgłoszonych przez polską stronę przypadków chodziło o stolarza, który założył drzwi w szafie, a następnie je usunął, kiedy klient nie chciał zapłacić. Mężczyzna miał zostać odesłany do Polski na podstawie wniosku o ekstradycję pod zarzutem kradzieży. W innym przypadku chodziło o podejrzanych o kradzież deseru.
Polska nie jest jedynym winowajcą, zaznacza gazeta, ponieważ w ubiegłym roku przeprowadzono ekstradycję Litwina oskarżonego o kradzież prosiaka.
W Polsce i w innych krajach Europy Wschodniej brakuje odpowiednich narzędzi, które pozwoliłyby na wyselekcjonowanie spraw, którymi nie warto się zajmować. „Polski system wymaga przeprowadzenia procesu sądowego w przypadku każdego podejrzenia o popełnienie przestępstwa, nie ważne jak błahego," stwierdził sędzia sądu okręgowego Nicholas Evans, jeden z zaledwie pięciu sędziów zajmujących się wnioskami o ekstradycję na terenie Anglii i Walii.
Liczba wniosków sprawiła, że brytyjska policja zmuszona była wyczarterować specjalne samoloty by móc odsyłać podejrzanych do Polski. Tylko w tym roku Polska złożyła 224 wnioski o ekstradycję, pisze gazeta.
im