Polskich oficerów rozstrzelano bez represji

Polskich oficerów rozstrzelano bez represji

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Polskich oficerów rozstrzelano bez represji" - tak dziennik "Kommiersant" tytułuje w sobotę swoją relację z piątkowego posiedzenia Sądu Rejonowego w Moskwie w sprawie Katynia.
Sąd oddalił w piątek zażalenie rosyjskich prawników rodzin ofiar mordu NKWD na polskich oficerach w 1940 roku na postępowanie Głównej Prokuratury Wojskowej Rosji (GPW). Odmawia ona uznania rozstrzelanych Polaków za ofiary politycznych represji i ich pośmiertnej rehabilitacji.

"Prokuratorzy oświadczyli w sądzie, że ponieważ szczątki oficerów nie zostały zidentyfikowane, to nie ma kogo rehabilitować" - pisze moskiewska gazeta.

"Kommiersant" podkreśla, że "problem Katynia zawsze miał kluczowe znaczenie dla stosunków Rosji i Polski". "Polscy politycy prognozują, że decyzja sądu może zaostrzyć relacje z Rosją, które ostatnio są szczególnie napięte" - zauważa dziennik i odnotowuje, że "Polska blokuje negocjacje Rosji z Unią Europejską".

"Kommiersant" przekazuje również, że "zdaniem prawników rodzin (ofiar katyńskiej zbrodni) sprawa jest polityczna".

"Prokurator Blizjejew złożył przed sądem następujące oświadczenie: Niech władze Polski zwrócą się do władz Rosji i rozwiążą ten problem na tym szczeblu, a nie na szczeblu sądu. Jeśli prokurator powiedział, że problemy te powinny być rozwiązywane na szczeblu politycznym, to ja nie mam nic do dodania" - cytuje gazeta mecenas Annę Stawicką.

"Kommiersant" pisze także, że Sąd Rejonowy w Moskwie "faktycznie stanął na tym samym stanowisku, jakie wcześniej zajęło Kolegium ds. karnych Sądu Najwyższego Rosji w sprawie ostatniego rosyjskiego cara Mikołaja II, którego potomkowie także domagali się jego rehabilitacji".

Dziennik przypomina, że "uznało ono, iż rozstrzelanie cara było zbrodnią pospolitą, a nie polityczną". "Dopiero Prezydium Sądu Najwyższego postawiło kropkę w tym wieloletnim procesie, przyznając (1 października 2008 roku), że cara należy zrehabilitować" - wskazuje "Kommiersant".

Gazeta zaznacza, iż "podobieństwo to dostrzega także szef Memoriału (rosyjskiej organizacji pozarządowej dokumentującej stalinowskie zbrodnie) Arsenij Rogiński". "Nie ma podstaw prawnych do odmowy (rehabilitacji polskich oficerów). Niestety w tym wypadku prawo jest sługą polityki" - przytacza "Kommiersant" opinię Rogińskiego.

GPW odmawia rehabilitacji ofiar zbrodni katyńskiej, twierdząc, że dokumenty dotyczące mordu nie zachowały się, więc nie może ona rozpatrzyć wniosków o ich rehabilitację.

Tymczasem rosyjska ustawa z 1991 roku o rehabilitacji ofiar represji politycznych stanowi, że prokuratura powinna albo wystawić zaświadczenie o rehabilitacji, albo orzeczenie o braku podstaw do rehabilitacji.

W tym drugi wypadku powinna także skierować swoje orzeczenie do sądu. Chcąc uniknąć drogi sądowej prokuratura znalazła trzecią drogę: nie podejmuje decyzji ani na "tak", ani na "nie".

Adwokaci rodzin 10 ofiar katyńskiej zbrodni - Anna Stawicka i Roman Karpiński - domagali się, aby sąd uznał postępowanie Głównej Prokuratury Wojskowej za bezprawne, a także by zobowiązał GPW do merytorycznego rozpatrzenia wniosków o rehabilitację i podjęcia decyzji o rehabilitacji polskich oficerów.

Oddalając zażalenie, sędzia Tiuleniew nie uzasadnił ustnie swojej decyzji.

W toku piątkowej rozprawy jeden z prokuratorów wojskowych, komandor-porucznik Blizjejew argumentował, że nie można zrehabilitować wszystkich pomordowanych oficerów, gdyż istniały podstawy do represjonowania niektórych z nich jako szpiegów, dywersantów i terrorystów. Prokurator zwracał także uwagę, że polska armia była szkolona do walki przeciwko Rosji.

Blizjejew utrzymywał też, że w aktach śledztwa w sprawie Katynia nie ma żadnych dokumentów potwierdzających śmierć osób, których rodziny reprezentują Stawicka i Karpiński.

Prokurator mówił również, że dowodów, iż te konkretnie osoby zostały rozstrzelane przez NKWD w 1940 roku, nie dostarczyli także polscy prokuratorzy, którzy uczestniczyli w umorzonym 21 września 2004 roku śledztwie. Blizjejew podkreślał przy tym, że to dochodzenie trwało 14 lat.

Drugi z wojskowych prokuratorów, pułkownik Aleksandr Kosmodiemiański kwestionował prawo Stawickiej do składania zażaleń na postępowanie Głównej Prokuratury Wojskowej. Adwokaci nie są poszkodowanymi w tej sprawie - mówił.

Twierdził też, jakoby z dokumentów przedstawionych przez prawniczkę wynikało, że reprezentuje ona ofiary mordu, a nie ich rodziny.

mc, pap