Parlamentarzyści chcieli zatrzymać ustawę regulującą rynek hipermarketowych bonów, warty blisko 2 mld zł, ale niezdążyli. Dlaczego? Jak twierdzą, to lobbyści zwiedli komisję Palikota.
Dziś zakłady pracy płacą za bon dokładnie tyle, ile jest wart. Nowelizacja pozwala firmom emitującym bony sprzedawać je poniżej ich wartości nominalnej. To może oznaczać, że na rynku i tak będą rządzić hipermarkety, bo tylko one będą mogły sobie pozwolić na wysokie upusty.
Tydzień temu "Rz" pisała, że zajmujący się ustawą posłowie komisji „Przyjazne państwo", nagle chcieli się z niej wycofać. Ale połapali się zbyt późno, sześć dni wcześniej Sejm projekt uchwalił i przekazał do Senatu, a ten przyjął ją bez poprawek.
Projekt w sprawie bonów w lipcu zgłosiła Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji zrzeszająca hipermarkety.
– Wszystko, co działo się wokół tej ustawy, to skandal – uważa senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk (PiS). Jej klubowy kolega Stanisław Kogut dodaje, że projekt nie tylko został napisany pod dyktando hipermarketów, które będą mogły teraz czerpać korzyści, ale został przyjęty praktycznie bez żadnej dyskusji.
Zdaniem parlamentarzystów PiS do uchwalenia przepisów parł Tomasz Misiak (PO), szef Senackiej Komisji Gospodarki. Jak wynika z ustaleń „Rz", Misiak ma udziały w agencji pracy, która współpracowała z hipermarketami.
Misiak odrzuca oskarżenia. – Nie było żadnych nacisków w tej sprawie. Opowiedziałem się za projektem, bo łamie monopol i jest korzystny dla ludzi – mówi. Zapewnia też, że jego agencja nie współpracuje już z hipermarketami.
Tydzień temu "Rz" pisała, że zajmujący się ustawą posłowie komisji „Przyjazne państwo", nagle chcieli się z niej wycofać. Ale połapali się zbyt późno, sześć dni wcześniej Sejm projekt uchwalił i przekazał do Senatu, a ten przyjął ją bez poprawek.
Projekt w sprawie bonów w lipcu zgłosiła Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji zrzeszająca hipermarkety.
– Wszystko, co działo się wokół tej ustawy, to skandal – uważa senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk (PiS). Jej klubowy kolega Stanisław Kogut dodaje, że projekt nie tylko został napisany pod dyktando hipermarketów, które będą mogły teraz czerpać korzyści, ale został przyjęty praktycznie bez żadnej dyskusji.
Zdaniem parlamentarzystów PiS do uchwalenia przepisów parł Tomasz Misiak (PO), szef Senackiej Komisji Gospodarki. Jak wynika z ustaleń „Rz", Misiak ma udziały w agencji pracy, która współpracowała z hipermarketami.
Misiak odrzuca oskarżenia. – Nie było żadnych nacisków w tej sprawie. Opowiedziałem się za projektem, bo łamie monopol i jest korzystny dla ludzi – mówi. Zapewnia też, że jego agencja nie współpracuje już z hipermarketami.