Drożejąca żywność skłania rozwinięte gospodarczo kraje do poszukiwania sposobów zmniejszenia ich zależności od importu poprzez wykupywanie dużych połaci ziemi w Afryce i Azji i uprawianie tam żywności na przemysłową skalę, z myślą o własnym rynku - zauważa "Guardian".
W ostatnich dniach południowokoreański koncern Daewoo Logistics poinformował o planach wydzierżawienia na 99 lat do miliona ha ziemi uprawnej na Madagaskarze. Do 2023 r. koncern chce osiągnąć roczne zbiory kukurydzy w wysokości 5 mln ton. Ponadto na gruntach o powierzchni 120 tys. ha chce produkować olej palmowy.
Saudyjska grupa Binladin zamierza zainwestować w Indonezji w produkcję ryżu basmati, inwestorzy z Abu Zabi (Zjednoczone Emiraty Arabskie) kupili dziesiątki tysięcy hektarów w Pakistanie. Laos udostępnił zagranicznym inwestorom 2-3 mln ha stanowiących ok. 15 proc. areału ziemi uprawnej - informuje dziennik.
Wylicza dalej: Libia zabezpieczyła sobie powierzchnię 250 tys. ha na Ukrainie, zaś Katar i Kuwejt zabiegają o ryżowe pola Kambodży. 900 tys. ha ziemi chce udostępnić Sudan, władze Etiopii zabiegają o przyciągnięcie inwestorów z Arabii Saudyjskiej.
"Tego rodzaju umowy bywają czysto komercyjnymi przedsięwzięciami, ale rządy często wspierają je zza kulis, ponieważ pierwszoplanowym zadaniem jest dla nich zapewnienie podaży żywności" - powiedział gazecie Carl Atkin, konsultant firmy Bidwells Agribusiness z Cambridge.
"Drobni rolnicy już teraz są poszkodowani. Ludzie bez mocnych praw do własności ziemskiej muszą liczyć się z rugowaniem ich z ziemi" - zauważa Alex Evans z nowojorskiego ośrodka Centre on International Cooperation.
Z kolei Steve Wiggins z organizacji ODI (Overseas Development Institute) nie wyklucza, iż zagraniczni inwestorzy spotkają się z wrogością ze strony miejscowej ludności, która nie uprawia ziemi na skalę przemysłową, ma inną tradycję i kulturę. Uregulowanie praw własności ziemskiej uważa Wiggins za bardzo drażliwą kwestię.(pap)