W niedzielę adwokaci zatrzymanych poinformowali, że - według decyzji sądu w Prisztinie - Niemcy pozostaną w areszcie do 30 dni w związku z podejrzeniem o akt terroryzmu i szpiegostwo.
Według "Spiegla" kosowskie służby antyterrorystyczne podejrzewają trzech aresztowanych w minioną środę Niemców o udział w ataku bombowym na przedstawicielstwo UE w Prisztinie.
Budynek unijnego Międzynarodowego Biura Cywilnego w Kosowie został zaatakowany 14 listopada; w drzwi wejściowe wrzucono ładunek wybuchowy. Eksplozja spowodowała jedynie szkody materialne.
Według kosowskiej policji zaobserwowano, jak jeden z zatrzymanych Niemców wchodził do sąsiedniego pustego budynku, skąd przypuszczalnie rzucono ładunek wybuchowy. Fotografował on także siedzibę przedstawicielstwa Unii.
Z kolei podejrzani twierdzą, że jedynie przeprowadzali inspekcję na miejscu przestępstwa.
Według "Spiegla" aresztowanie Niemców doprowadziło do dyplomatycznych komplikacji. Agenci BND przebywali bowiem w Kosowie nieoficjalnie. Jak pisze tygodnik, służby wywiadowcze akredytują swych rezydentów przy rządach innych państw, aby agentów chronił immunitet. Tym razem jednak szef BND Ernst Uhrlau zrezygnował z tej oficjalnej procedury. Trzem zatrzymanym Niemcom grozi zatem oskarżenie o szpiegostwo.
Niemiecka opozycja żąda od władz i BND wyjaśnień na forum parlamentarnej komisji kontroli nad służbami specjalnymi.
Z kolei dziennik "Bild" informuje w poniedziałkowym wydaniu, że BND podejrzewa, iż za zamachem na przedstawicielstwo UE w Prisztinie kryją się rywalizujące o władzę kosowskie siły polityczne. W kręgu podejrzenia są m.in. ekstremistyczne grupy, które protestują przeciwko obecności zagranicznych organizacji w Kosowie. Aresztowanie Niemców miało być jedynie zasłoną dymną dla antyeuropejskich sił we władzach tego kraju.
Domniemani agenci BND w wieku od 41 do 47 lat pracują oficjalnie dla firmy "Logistic Coordination Assessments Services", która doradza niemieckim przedsiębiorstwom w Kosowie. Według agencji dpa firma ta jest częściowo przykrywką dla wywiadu.(pap)