Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili w opublikowanym w sobotę wywiadzie dla dziennika "La Repubblica" powtórzył, że podjęta przez niego decyzja o ataku na Osetię Południową w sierpniu była "konieczna dla bezpieczeństwa narodowego".
"Była to decyzja trudna, ale każdy zachodni rząd by ją podjął, aby nie narażać swych obywateli na niebezpieczeństwo" - stwierdził.
Na uwagę włoskiego dziennikarza, że Rosjanie oskarżają go o ludobójstwo, to jest zabicie 2 tysięcy cywilów w stolicy Osetii Płd.(Cchinwali), Saakaszwili odparł: "Przy naszych granicach gromadziły się wojska rosyjskie i każdego dnia w Osetii Płd. popełniano zbrodnie o podłożu etnicznym".
"Próbowałem zapobiec atakowi na nasz naród, który z całą pewnością przyniósłby więcej zabitych" - dodał. I podkreślił: "A poza tym, kto mówi, że gruzińskie bombardowanie Cchinwali spowodowało 2 tysiące zabitych? Tylko Rosjanie".
"Ale pan - powiedział dziennikarz - nie zaatakował rosyjskich wojsk, lecz cywilów z Osetii Południowej". Na te słowa gruziński prezydent zareagował następująco: "Nie miałem innego wyboru. Jesteśmy małym krajem i musieliśmy stawić czoło jednej z najpotężniejszych armii na planecie".
"Między złem a gorszym wybrałem zło" - powiedział Saakaszwili.
Prezydent Gruzji zauważył, że w Tbilisi jest 5 tysięcy uchodźców z Osetii Płd., co oznacza według niego, że nie wszyscy jej mieszkańcy chcą być "w rękach Moskwy".
"Wydaje mi się absurdalne to, że w XXI wieku jest jeszcze naród, który chce ponownie wyznaczyć granice swojego sąsiada" - oświadczył Saakaszwili. "A to właśnie - stwierdził - robi od dawna Rosja wysyłając wojska do Osetii i Abchazji, prowokując incydenty na granicach, dokonując inwazji na nasze terytorium".
"Czy wie pan, że miasto Achalgori w Osetii Południowej już nazwano Leningori?" - zapytał prezydent Gruzji włoskiego dziennikarza.
Na pytanie zaś o to, co odpowie tym, którzy uważają, że wpadł w pułapkę zastawioną przez Moskwę, Saakaszwili odparł: "Nasza demokracja została zaatakowana przez Rosję, a Putin nigdy nie chciał podpisać porozumień o rozejmie zanim interweniował Sarkozy, poza tym nie mieliśmy środków, by się bronić".
Gruziński prezydent odnosząc się do wypowiedzi przedstawiciela Rosji przy NATO o tym, że USA rozważają możliwość odsunięcia go od władzy, ocenił, iż jest to "stara historia" , powtarzana przez Rosję dla celów propagandowych.
"La Repubblica" opatrzyła wywiad tytułem: "To prawda, zaatakowałem pierwszy. Gruziński prezydent przyznaje".
Na uwagę włoskiego dziennikarza, że Rosjanie oskarżają go o ludobójstwo, to jest zabicie 2 tysięcy cywilów w stolicy Osetii Płd.(Cchinwali), Saakaszwili odparł: "Przy naszych granicach gromadziły się wojska rosyjskie i każdego dnia w Osetii Płd. popełniano zbrodnie o podłożu etnicznym".
"Próbowałem zapobiec atakowi na nasz naród, który z całą pewnością przyniósłby więcej zabitych" - dodał. I podkreślił: "A poza tym, kto mówi, że gruzińskie bombardowanie Cchinwali spowodowało 2 tysiące zabitych? Tylko Rosjanie".
"Ale pan - powiedział dziennikarz - nie zaatakował rosyjskich wojsk, lecz cywilów z Osetii Południowej". Na te słowa gruziński prezydent zareagował następująco: "Nie miałem innego wyboru. Jesteśmy małym krajem i musieliśmy stawić czoło jednej z najpotężniejszych armii na planecie".
"Między złem a gorszym wybrałem zło" - powiedział Saakaszwili.
Prezydent Gruzji zauważył, że w Tbilisi jest 5 tysięcy uchodźców z Osetii Płd., co oznacza według niego, że nie wszyscy jej mieszkańcy chcą być "w rękach Moskwy".
"Wydaje mi się absurdalne to, że w XXI wieku jest jeszcze naród, który chce ponownie wyznaczyć granice swojego sąsiada" - oświadczył Saakaszwili. "A to właśnie - stwierdził - robi od dawna Rosja wysyłając wojska do Osetii i Abchazji, prowokując incydenty na granicach, dokonując inwazji na nasze terytorium".
"Czy wie pan, że miasto Achalgori w Osetii Południowej już nazwano Leningori?" - zapytał prezydent Gruzji włoskiego dziennikarza.
Na pytanie zaś o to, co odpowie tym, którzy uważają, że wpadł w pułapkę zastawioną przez Moskwę, Saakaszwili odparł: "Nasza demokracja została zaatakowana przez Rosję, a Putin nigdy nie chciał podpisać porozumień o rozejmie zanim interweniował Sarkozy, poza tym nie mieliśmy środków, by się bronić".
Gruziński prezydent odnosząc się do wypowiedzi przedstawiciela Rosji przy NATO o tym, że USA rozważają możliwość odsunięcia go od władzy, ocenił, iż jest to "stara historia" , powtarzana przez Rosję dla celów propagandowych.
"La Repubblica" opatrzyła wywiad tytułem: "To prawda, zaatakowałem pierwszy. Gruziński prezydent przyznaje".