Gazprom to nie zwykła firma, ale broń polityczna

Gazprom to nie zwykła firma, ale broń polityczna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Konflikt rosyjsko-ukraiński, który może odciąć gaz Europie Południowej i Wschodniej to żadna niespodzianka. To już prawie noworoczny rytuał, do którego zwykle dochodzi w czasie ataku zimy. Na całym kontynencie kaloryfery robią się zimne, pisze brytyjski dziennik „Times”.
Dziennik zastanawia się, dlaczego Unia Europejska do tej pory nie wymyśliła żadnej strategii, jak stawić czoła zagrożeniu. Lata rozmów na temat bezpieczeństwa energetycznego to tylko czcza gadanina.

Podstawowy problem polega na tym, że Europa Zachodnia, a szczególnie Niemcy, kupiły mit, że Gazprom to normalny koncern, który usiłuje utrzymać się na wolnym rynku. Komisja Europejska udaje, że zachowuje bezstronność w sporze między Kijowem i Moskwą. Wystarczy bliżej się przyjrzeć, by dostrzec, że Bruksela sympatyzuje z Gazpromem i postrzega Ukrainę jako kraj pogrążony w chaosie politycznym, na którym Unia nie można polegać – po prostu złodziej gazu.

Nie da się ukryć, że waśnie między Juszczenko i Tymoszenko odebrały siłę przetargową Kijowowi, pisze gazeta. Gazprom ma zamiar wykorzystać te podziały a wojna cenowa na gaz to część trwającego od dawna konfliktu mającego na celu zneutralizowanie Ukrainy. To raczej wybieg ze strony tych na Kremlu, którzy dyktują strategię Gazpromowi.

„Gazprom sam w sobie nie jest ani dobry ani zły", cytuje Walerija Panjuszkina i Michaiła Sygara dziennik. „Jest jak kałasznikow lub kolt, które mogą być wykorzystane albo do zastraszania albo do obrony. Jego wartość moralna zależy od intencji osoby, której palec jest na spuście”. Innymi słowy przestańmy już mówić o Gazpromie jako o zwykłym graczu rynkowym. To broń polityczna, podkreśla dziennik.

Głównym celem Kremla jest powstrzymanie poszerzenia Unii i NATO o Gruzję i Ukrainę. Krótka wojna przeciwko Gruzji zdyskredytowała NATO. Punkt dla Kremla. Niedługo wyjdzie na jaw, że Ukraina to chwiejny sprzymierzeniec Europy. Drugi punkt dla Kremla.

Jeśli Unia na poważnie myśli o bezpieczeństwie energetycznym, musi jak najszybciej uniezależnić się od rosyjskich dostaw. Powinna również domagać się większej przejrzystości od Gazpromu. W najlepszej pozycji do zrobienia tego są Niemcy, jako że E.ON, niemiecki gigant energetyczny ma 6 proc. akcji Gazpromu. To niewiele, ale wystarczy by zarząd Gazpromu dwa razy się zastanowił zanim zacznie działać politycznie.

Zamiast tego entuzjastycznie współpracuje z Gazpromem w budowie rurociągu bałtyckiego, który omija Polskę. Z kolei Gazprom, który chce wkupić się w łaski Niemiec, sponsoruje drużynę Schalke. Wszystko to rozmywa dążenia Unii do bezpieczeństwa energetycznego. Tak długo jak dostawy do Niemiec są bezpieczne, po co martwić się o płotki, mieszkańców Europy Centralnej marznących w Wielkim Chłodzie.

im