W Krakowie może powstać wyjątkowe Muzeum Zabawek i Dzieciństwa, choć władze miasta nie są pomysłowi przychylne - zauważa "Dziennik Polski".
Marek i Bożena Sosenkowie, właściciele antykwariatu Art De&Co, chcą ze swoich zbiorów utworzyć taką właśnie placówkę. Rodzina krakowskich antykwariuszy to w Polsce najbardziej znani kolekcjonerzy zabawek. Zbierają je od 1978 r. Dziś ich kolekcja jest jedną z najważniejszych nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Liczy ponad 40 tys. egzemplarzy.
Są tu np. cenne lalki, projektowane przez wybitnych artystów jak Zofia Stryjeńska czy Kazimierz Mikulski. Są niebieskie misie, rarytasy na rynku antykwarycznym, podobno marzenie niemieckich muzeów. Jest komplet zabawek, który cesarz Wilhelm zamówił dla swoich dzieci w firmie Richter, jest też makieta zamku z domu Stanisława Wyspiańskiego. Mamy tu wreszcie tzw. Szopkę Królowej Bony, którą bawił się hr. Aleksander Fredro.
Trwa proces powoływania przez rodzinę fundacji, która ma się zająć sprawą powstania Muzeum Zabawek i Dzieciństwa. Rodzina nie wyklucza przekazania części zbiorów w długoletni depozyt. Chciałaby mieć jednak pewność, że miasto podejmie się utrzymywania tego muzeum i zagwarantuje, iż zbiory nie zostaną podzielone.
Tymczasem Stanisław Dziedzic, dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta Krakowa, na razie nie widzi możliwości, by tego rodzaju placówka powstała w Krakowie. "Wydaje mi się, że teraz, w dobie kryzysu finansowego, Kraków ma poważniejsze zadania niż tworzenie nowych placówek kulturalnych" - powiada.
Są tu np. cenne lalki, projektowane przez wybitnych artystów jak Zofia Stryjeńska czy Kazimierz Mikulski. Są niebieskie misie, rarytasy na rynku antykwarycznym, podobno marzenie niemieckich muzeów. Jest komplet zabawek, który cesarz Wilhelm zamówił dla swoich dzieci w firmie Richter, jest też makieta zamku z domu Stanisława Wyspiańskiego. Mamy tu wreszcie tzw. Szopkę Królowej Bony, którą bawił się hr. Aleksander Fredro.
Trwa proces powoływania przez rodzinę fundacji, która ma się zająć sprawą powstania Muzeum Zabawek i Dzieciństwa. Rodzina nie wyklucza przekazania części zbiorów w długoletni depozyt. Chciałaby mieć jednak pewność, że miasto podejmie się utrzymywania tego muzeum i zagwarantuje, iż zbiory nie zostaną podzielone.
Tymczasem Stanisław Dziedzic, dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta Krakowa, na razie nie widzi możliwości, by tego rodzaju placówka powstała w Krakowie. "Wydaje mi się, że teraz, w dobie kryzysu finansowego, Kraków ma poważniejsze zadania niż tworzenie nowych placówek kulturalnych" - powiada.