Barack Obama w dniu inauguracji pokazał, że jest pewnym siebie politykiem przełamującym konwencje: że jest za młody, niedoświadczony, zbyt czarny, albo za mało czarny. Został prezydentem kraju, który wciąż jest podzielony pod względem rasowym – pisze w środę „New York Times”.
W ciągu 20 minut swojego przemówienia Obama przekreślił osiem lat złych decyzji prezydenta Busha i przyrzekł powrót do najważniejszych amerykańskich ideałów.
Jego przemówienie nie było programowe, ani tak górnolotne jak przemówienia Roosevelta czy Kennedy'ego, ale nie pozostawiło wątpliwości, że Obama widzi problemy Amerykanów i ma zamiar je rozwiązać i w przeciwieństwie do Busha wie też, że potrzebne będą do tego wyrzeczenia.
Po rządach prezydenta Busha, który wykorzystywał strach i ksenofobię, by usprawiedliwić katastrofalną i niesprawiedliwą wojnę oraz osłabiać najbardziej fundamentalne amerykańskie prawa, pocieszające było słyszeć Obamę jak odrzuca „fałszywy wybór między bezpieczeństwem i ideałami" – pisze amerykański dziennik.
Z kolei „Washington Post" uważa, że we wtorek na uwagę zasługiwało zarówno przemówienie Obamy, jak i tłumy, które zgromadziła inauguracja. Uroczystość ta będzie zapamiętana dzięki przesłaniu Obamy, by Amerykanie „znaleźli sens w czymś większym niż oni sami” i dzięki tłumowi, który go słuchał – zróżnicowanemu i optymistycznemu – przekonuje gazeta.
W przemówieniu nowego prezydenta uwagę dziennikarzy zwróciły słowa, że kryzys, w którym znalazła się Ameryka potrzebuje nie tylko nowych odpowiedzi, ale i nowych pytań: nie chodzi o to, czy rząd jest duży czy mały, ale co zrobić, by był skuteczny; nie o to, czy wolny rynek jest dobry czy zły, ale jak go kontrolować, by poszerzać dobrobyt; nie o to, by wybierać między bezpieczeństwem a ideałami, ale jak zapewnić jedno i drugie.
Dziennik podkreśla, że wybierając Obamę Amerykanie zrobili olbrzymi krok na długiej drodze do zmazania plamy niewolnictwa i dyskryminacji.
Ostatnie wybory pokazały, że Amerykanie zgadzają się w dwóch kwestiach: jak głębokie i długotrwałe są problemy ich kraju i że Obama jest dobrze wyposażony, by je rozwiązać – podsumowuje gazeta.
PAP
Jego przemówienie nie było programowe, ani tak górnolotne jak przemówienia Roosevelta czy Kennedy'ego, ale nie pozostawiło wątpliwości, że Obama widzi problemy Amerykanów i ma zamiar je rozwiązać i w przeciwieństwie do Busha wie też, że potrzebne będą do tego wyrzeczenia.
Po rządach prezydenta Busha, który wykorzystywał strach i ksenofobię, by usprawiedliwić katastrofalną i niesprawiedliwą wojnę oraz osłabiać najbardziej fundamentalne amerykańskie prawa, pocieszające było słyszeć Obamę jak odrzuca „fałszywy wybór między bezpieczeństwem i ideałami" – pisze amerykański dziennik.
Z kolei „Washington Post" uważa, że we wtorek na uwagę zasługiwało zarówno przemówienie Obamy, jak i tłumy, które zgromadziła inauguracja. Uroczystość ta będzie zapamiętana dzięki przesłaniu Obamy, by Amerykanie „znaleźli sens w czymś większym niż oni sami” i dzięki tłumowi, który go słuchał – zróżnicowanemu i optymistycznemu – przekonuje gazeta.
W przemówieniu nowego prezydenta uwagę dziennikarzy zwróciły słowa, że kryzys, w którym znalazła się Ameryka potrzebuje nie tylko nowych odpowiedzi, ale i nowych pytań: nie chodzi o to, czy rząd jest duży czy mały, ale co zrobić, by był skuteczny; nie o to, czy wolny rynek jest dobry czy zły, ale jak go kontrolować, by poszerzać dobrobyt; nie o to, by wybierać między bezpieczeństwem a ideałami, ale jak zapewnić jedno i drugie.
Dziennik podkreśla, że wybierając Obamę Amerykanie zrobili olbrzymi krok na długiej drodze do zmazania plamy niewolnictwa i dyskryminacji.
Ostatnie wybory pokazały, że Amerykanie zgadzają się w dwóch kwestiach: jak głębokie i długotrwałe są problemy ich kraju i że Obama jest dobrze wyposażony, by je rozwiązać – podsumowuje gazeta.
PAP