Poparcie, jakiego Barackowi Obamie udzielił Fidel Castro, to już przeszłość. O tym, co kubański przywódca sądzi o poczynaniach nowego prezydenta USA, pisze „ABC”.
Castro poświęcił pierwszym dniom prezydentury Obamy swój najnowszy felieton zatytułowany „Myśli nowego prezydenta USA odczytane". Według autora, wbrew przedwyborczym obietnicom Obama nie zmienił dobrze znanej agresywnej natury poczynań Białego Domu.
Przejawem tego może być stosunek nowej administracji do ostatniego konfliktu w strefie Gazy. Według kubańskiego przywódcy Obama i wiceprezydent Joe Biden zdecydowali się jeszcze bardziej zacieśnić stosunki z Izraelem i kontynuować politykę poprzednich rządów, utożsamiających pokój na Bliskim Wschodzie z bezpieczeństwem Tel Awiwu.
Przez te działania Obama jest po części odpowiedzialny za „ludobójstwo" dokonywane na Palestyńczykach w Gazie.
Dalszą krytykę Castro wywołał stosunek nowego prezydenta do bazy w Guantanamo. Nawet likwidacja obozu dla terrorystów nie będzie według Fidela oznaczała oddania bazy w ręce kubańskie, czego Hawana bezskutecznie domaga się od dziesięcioleci. Jak twierdzi Castro, Obama jest w stanie dopuścić taką możliwość dopiero po zbadaniu, na ile wycofanie się z Guantanamo wpłynie na bezpieczeństwo Ameryki. Co więcej, w nieoficjalnych rozmowach amerykańska administracja ma uzależniać zwrot bazy od wcześniejszego przeprowadzenia na Kubie reform politycznych, cofających kraj do okresu sprzed rewolucji. Wycofanie się Amerykanów z wyspy jest zatem w praktyce niemożliwe. Tym bardziej kompromituje to Obamę, który świadomie łamie obowiązujące go normy prawa międzynarodowego. Postawa nowego prezydenta jest więc przejawem pychy i użyciem mocarstwowej potęgi przeciw małemu, pokojowemu krajowi, konkluduje Castro.
mj
Przejawem tego może być stosunek nowej administracji do ostatniego konfliktu w strefie Gazy. Według kubańskiego przywódcy Obama i wiceprezydent Joe Biden zdecydowali się jeszcze bardziej zacieśnić stosunki z Izraelem i kontynuować politykę poprzednich rządów, utożsamiających pokój na Bliskim Wschodzie z bezpieczeństwem Tel Awiwu.
Przez te działania Obama jest po części odpowiedzialny za „ludobójstwo" dokonywane na Palestyńczykach w Gazie.
Dalszą krytykę Castro wywołał stosunek nowego prezydenta do bazy w Guantanamo. Nawet likwidacja obozu dla terrorystów nie będzie według Fidela oznaczała oddania bazy w ręce kubańskie, czego Hawana bezskutecznie domaga się od dziesięcioleci. Jak twierdzi Castro, Obama jest w stanie dopuścić taką możliwość dopiero po zbadaniu, na ile wycofanie się z Guantanamo wpłynie na bezpieczeństwo Ameryki. Co więcej, w nieoficjalnych rozmowach amerykańska administracja ma uzależniać zwrot bazy od wcześniejszego przeprowadzenia na Kubie reform politycznych, cofających kraj do okresu sprzed rewolucji. Wycofanie się Amerykanów z wyspy jest zatem w praktyce niemożliwe. Tym bardziej kompromituje to Obamę, który świadomie łamie obowiązujące go normy prawa międzynarodowego. Postawa nowego prezydenta jest więc przejawem pychy i użyciem mocarstwowej potęgi przeciw małemu, pokojowemu krajowi, konkluduje Castro.
mj