Szefowie central związkowych nie do końca uwierzyli w zapewnienia ministra finansów Jacka Rostowskiego, że prawie 20-miliardowe oszczędności odczują resorty i administracja, a nie ludzie otrzymujący emerytury, renty i płace. Sceptycznie słuchają władzy, która zapewnia, że "nie będzie mniej pieniędzy na wszystko to, co jest potrzebne polskiej rodzinie" i wciąż nie wierzą, że oszczędności nie uderzą w pracowników - pisze "Trybuna".
Zamiast podzielać opowieści premiera o happy endzie, związkowcy wolą zadawać nieufne pytania. I przypominać jak Jan Guz, przewodniczący OPZZ: - Przestrzegaliśmy wcześniej, że budżet na 2009 r. został mocno przeszacowany. Wyszło na nasze, ale w tym przypadku trudno mówić o satysfakcji. Związki zawodowe - kiedy indziej podzielone i zwalczające się nawzajem - dziś mówią jednym głosem. Mówią merytorycznie, a nie emocjonalnie, bo zdają sobie sprawę ze złożoności sytuacji. Nie robią więc happeningów, nie mówią o happy endach, ale przestrzegają, że zaproponowany program oszczędnościowy może okazać się nie tym, który pozwoli utrzymać obecne miejsca pracy. I że odbudowa tych stanowisk pracy w przyszłości będzie kosztować więcej niż teraz uda się zaoszczędzić - podkreśla "Trybuna".