Za uwolnienie jeńca domagali się wypuszczenia z więzienia w Peszawarze ich towarzyszy broni wziętych do niewoli podczas walk latem zeszłego roku. Początkowo żądali zwolnienia ponad 100 więźniów, a ostatnio już tylko kilku.
W zeszłym tygodniu porywacze ogłosili ultimatum - Polak miał zginąć już w środę, gdyby pakistańskie władze nie zgodziły się na spełnienie ich warunków. W ostatniej chwili przesunęli termin ultimatum do piątku.
"Czekaliśmy i czekaliśmy, ale rząd nie spełnił naszych warunków" - oznajmił rzecznik talibów Mohammed, gdy ogłaszał, że Polak został zgładzony. Dodał, że talibów dodatkowo rozzłościły naloty amerykańskich bezzałogowych samolotów szpiegowskich na pasztuńskie wsie z afgańskiego pogranicza.
Według źródeł pakistańskich, porywacze do ostatniej chwili spierali się, co zrobić z jeńcem. Wielu uważało, że jego śmierć nie przyniesie nikomu korzyści, i egzekucję odkładano z godziny na godzinę. Na życie Polaka miał jednak nastawać dowódca oddziału porywaczy Tarik Afridi.
Te wiadomości zaskoczyły polski MSZ - jeszcze w piątek w nocy rzecznik resortu Piotr Paszkowski zapewniał "GW", że trwają negocjacje władz pakistańskich z porywaczami. Choć właśnie w piątek wieczorem - według pakistańskich mediów - miał upłynąć termin ultimatum.