Zbliżenie amerykańsko-tureckie niepokoi Teheran

Zbliżenie amerykańsko-tureckie niepokoi Teheran

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poważna zmiana jakościowa w relacjach amerykańsko-tureckich sprzyja Syrii, ale może drogo kosztować irackich Kurdów. Równowaga sił na świecie za czasów nowej administracji amerykańskiej zmienia się. Amerykański prezydent w swoim przemówieniu przed tureckim parlamentem powiedział, że choć USA i Turcja nie zawsze i nie we wszystkim się zgadzały, to przez ostatnich 60 lat łączyło te dwa kraje więcej niż dzieliło, a ich sojusz poprawił bezpieczeństwo na świecie - pisze dziennik As-Sharq al-Awsat
Obama zdecydował by za pośrednictwem Turcji skierować swój pojednawczy list do państw muzułmańskich - chciałby odbudować mosty potrzebne mu do rozwiązania problemów, w które uwikłała się na Bliskim Wschodzie poprzednia amerykańska administracja. Ze względu na swoje położenie geopolityczne oraz opinię umiarkowanego państwa muzułmańskiego o silnej armii, Turcja jest traktowana jako strategiczny sojusznik dla zachodu. Jednak te zalety nie pozwalają zachodowi traktować Turcji jak partnera. Rządząca Partia Sprawiedliwości i Postępu od samego początku zmierzała do powrotu Turcji na arenę międzynarodową jako samodzielnego gracza, ale dla zachodu jest jedynie wzorem do naśladowania dla innych krajów muzułmańskich.

Amerykanie nie bez powodu zwrócili się właśnie teraz do Turcji - jej pomoc jest im niezbędna przy intensyfikacji działań militarnych w Afganistanie. Ponadto w planach jest wycofywanie armii amerykańskiej z Iraku przez terytorium Turcji, przy czym w zamian Turcy chcą zachować wpływ na sytuację na irackim pograniczu kontrolując ambicje niepodległościowe irackich Kurdów.

Pierwszy kryzys w relacjach amerykańsko-tureckich miał miejsce w 2003 roku, kiedy Turcja nie poparła inwazji na Irak i nie pozwoliła na wkroczenie armii do Iraku przez jej terytorium. W 2007 miał miejsce kolejny zgrzyt. Parlament turecki odmówił pomocy militarnej na północy Iraku dlatego, że wcześniej Amerykanie nie posłuchali ich i nie zainterweniowali w sprawie terrorystycznej działalności Partii Pracy Kurdystanu. Mimo tych kryzysów Amerykanie stosowali politykę minimalizowania strat, jednak teraz, gdy priorytety amerykańskiej polityki uległy zmianie, polityka wobec Turcji też się zmieniła. Ostatnia wizyta Obamy w Turcji to zapowiedź zmiany relacji tych dwóch państw na „prawie partnerską". U jej podstaw leży wspólnota interesów - Amerykanie chcą skorzystać ze strategicznej roli Turków w rejonie, a Turcja chce zaistnieć w roli równoprawnego partnera a nie tylko doraźnego sojusznika. Jednak zdając sobie sprawę ze swojej mocnej pozycji, Turcja nie zawaha się użyć jako pretekstu zamieszania wokół wybryków kurdyjskiej Partii Pracy do militarnej interwencji na terytorium północnego Iraku. Wkroczenie Turcji do irackiego Kurdystanu skomplikowałoby plan wycofywania armii amerykańskiej z Iraku, ale jednocześnie Amerykanie muszą brać pod uwagę obawy Turków w kwestii kurdyjskiej.

Oprócz problemu Kurdów w Iraku jest jeszcze kwestia Iranu. Obalenie reżimu Saddama Husseina i zwiększenie znaczenia szyitów w Iraku otworzyło drogę do szerzenia irańskiego światopoglądu i irańskich interesów w świecie arabskim. Zbliżenie amerykańsko-tureckie z całą pewnością zasiało niepokój w Teheranie. Dodatkowo Turcja stara się budować bliskie relacje z krajami arabskimi wykorzystując wspólnotę religijną - mimo różnic etnicznych sunnickiej Turcji łatwiej jest zaskarbić sobie przyjaźń, również w większości sunnickich, państw arabskich niż szyickiemu Iranowi. Dotychczas Iran widział w Turcji sprzymierzeńca - podobnie jak on była dawną regionalną potęgą i jako państwo muzułmańskie, ale nie arabskie, była jego naturalnym sojusznikiem na Bliskim Wschodzie. Wielu komentatorów życia politycznego prorokuje że nowy bliskowschodni porządek będzie się opierać na trzech państwach niearabskich: Turcji, Iranie i Izraelu.

Ocieplenie stosunków amerykańsko-tureckich nikogo na Bliskim Wschodzie nie niepokoi. Istnieją jednak obawy, że gdyby tylko Waszyngton nie potrzebował Turcji jako pośrednika między nią a Iranem, natychmiast usankcjonowałby interwencję turecką w celu powstrzymania planów Iranu. Jednym z błędów poprzedniej administracji amerykańskiej było nieskorzystanie z pomocy Turcji, mającej dobre relacje zarówno z państwami arabskimi jak i Izraelem, w próbach rozwiązania konfliktów bliskowschodnich. Szczególnie w 2006, kiedy nieporozumienia na linii Izrael-Syria o mały włos nie doprowadziły do rozszerzenia granic wojny libańskiej również na Syrię. Turcja jednak obiecuje, i wtóruje jej Izrael, że przy ścisłej współpracy tych dwóch państw oraz Stanów Zjednoczonych i państw arabskich uda się przeciągnąć Syrię na stronę zachodu i pozbawić Iran swojego ważnego sojusznika w regionie.
      
Annamaria Venturella