Centralne Biuro Antykorupcyjne szukało dowodów, że podejrzany o korupcję dr G. mógł się narkotyzować - pisze „Gazeta Wyborcza”
W jego procesie - o korupcję - sąd odtworzył nagrania z grudnia 2006 r. z kamery ukrytej w gabinecie lekarza. Na filmie widać, jak lekarz zbliża coś białego do nosa. W ślad za nagraniem agent CBA sporządził notatkę sugerującą, że może chodzić o narkotyki. - Nie ma mowy, żebym coś wdychał. Tamuję krew z nosa. To przykład manipulacji CBA - komentował dr G. W dniu zatrzymania - 12 lutego 2007 r. - policyjny pies szkolony w wykrywaniu narkotyków obwąchał jego auto, a on sam poddany został specjalistycznym badaniom toksykologicznym.
To nie jedyny „hak", jakiego szukano na G. - pisze gazeta. Przypuszcza, że chciano uwikłać dr G. w wystawianie opinii, na podstawie których bandyci opuszczali areszty. W aktach jest zeznanie skazanego w aferze FOZZ Grzegorza Ż., który - według dr. G. - twierdzi, że opinia taka kosztowała 200 tys. zł. Sąd zaprezentował jednak wczoraj nagrania z ukrytej kamery, z których wynika, że lekarz kategorycznie odmawia opiniowania jakiegoś aresztanta.
To nie jedyny „hak", jakiego szukano na G. - pisze gazeta. Przypuszcza, że chciano uwikłać dr G. w wystawianie opinii, na podstawie których bandyci opuszczali areszty. W aktach jest zeznanie skazanego w aferze FOZZ Grzegorza Ż., który - według dr. G. - twierdzi, że opinia taka kosztowała 200 tys. zł. Sąd zaprezentował jednak wczoraj nagrania z ukrytej kamery, z których wynika, że lekarz kategorycznie odmawia opiniowania jakiegoś aresztanta.