Krytyczny artykuł analizuje wymowę opublikowanego w piątek oświadczenia watykańskiego Sekretariatu Stanu, który wyraził ubolewanie z powodu przyjętej przez parlament Belgii rezolucji, nawołującej rząd tego kraju, by oficjalnie zaprotestował przeciwko niedawnej wypowiedzi papieża o prezerwatywach.
W drodze do Afryki 17 marca papież powiedział dziennikarzom, że epidemii AIDS "nie można pokonać dystrybucją prezerwatyw, które nawet zwiększają problemy".
W komunikacie Sekretariatu Stanu podkreślono między innymi: "zgromadzenie parlamentarne uznało za stosowne skrytykować Ojca Świętego na podstawie fragmentu wywiadu, urywkowego i wyrwanego z kontekstu, który został wykorzystany przez niektóre grupy z jasnym zamiarem zastraszenia, aby odwieść papieża od wypowiadania się na niektóre tematy, których implikacje moralne są oczywiste, i od nauczania doktryny Kościoła".
Watykan zarzucił ponadto, że w "niektórych państwach europejskich" rozpętała się "bezprecedensowa kampania medialna, dotycząca dominującej, żeby nie powiedzieć wyłącznej, wartości środków profilaktycznych w walce z AIDS".
W artykule zatytułowanym "Papież kanclerz" Prosperi stwierdza: "Szczerze mówiąc nie wierzyliśmy w to, by można było zastraszyć papieża. Ani, że ktoś mógłby wyobrażać sobie to za możliwe".
Publicysta podkreślił następnie: od kiedy zwierzchnik Kościoła katolickiego nie jest więcej "suwerenem państwa terytorialnego, zobowiązanego do prowadzenia polityki przy pomocy takich samych instrumentów, jak inni, jego zdolność wpływania na sprawy świata obrała nową formę, która nie uznaje konfrontacji z tym, co właściwe było dla dawnego Państwa Papieskiego".
Następnie historyk Kościoła ocenia, że język oświadczenia watykańskiego Sekretariatu Stanu jest niemal "zabytkiem archeologicznym sprzed wieków". To "głos ostro biurokratyczny", właściwy w kontaktach "między mocarstwami" - dodaje Prosperi./pap/