Nigeryjczyk w amerykańskiej delegacji

Nigeryjczyk w amerykańskiej delegacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na komisariat milicji w Moskwie trafił samozwańczy dyplomata. Był nim Nigeryjczyk Prince Henry Obasy. Ciemnoskóry młody mężczyzna próbował przyłączyć się do delegacji amerykańskiego prezydenta, podaje „Rossijskaja gazieta”.
Funkcjonariusze FSB zwrócili na niego uwagę, kiedy kręcił się  wokół ochroniarzy Baracka Obamy. Miało to miejsce na ulicy Twerskiej obok hotelu Ritz-Carlton, gdzie zatrzymał się prezydent Stanów Zjednoczonych. Mężczyzna nawet powziął zamiar wejścia do hotelu.

Obie służby bezpieczeństwa szybko nawiązały kontakt i wyjaśniło się, że podejrzany mężczyzna jest z zewnątrz. Pozostało już jedynie podjąć odpowiednie środki, by usunąć go z tłumu i zawieźć na milicję.

Tam wyszło na jaw, że jest to 26-letni obywatel Nigerii. Ponadto Obasy okazał dokument potwierdzający, ze jest on pracownikiem dyplomatycznym w ambasadzie swojego kraju. Oczywiście dokument został sfałszowany. Rosyjski MSZ nie znalazł na swojej liście człowieka o takim nazwisku, na dodatek mającego status dyplomaty. Nigeryjska ambasada również zaprzeczyła, że pracuje u nich ktoś taki. Samozwaniec zostanie wkrótce deportowany do swojej ojczyzny.

„Rossijskaja gazieta" dowiedziała się od służb specjalnych, że młody Nigeryjczyk próbował się przedostać do świty Obamy najprawdopodobniej po to, by wywołać skandal lub po prostu coś ukraść. Zdradziła go niekompetencja – miał złe wyobrażenie o systemie ochrony VIP-ów, pisze dziennik.

KW