Syn najbardziej poszukiwanego terrorysty na świecie miał zginąć w tym roku w jednym z ataków, które Amerykanie nasilili od września 2008 roku. Ich celem są talibowie i bojownicy powiązani z Al-Kaidą przebywający na terytoriach graniczących z Afganistanem.
Jak podaje "The Times", Saad bin Laden był ważnym łącznikiem pomiędzy al-Kaidą a Iranem, gdzie, według wywiadu amerykańskiego, spędził ostatnich kilka lat w areszcie domowym. Stamtąd udał się do Pakistanu i uważa się, że przebywał na terenach graniczących z Afganistanem.
Amerykańskie agencje wywiadowcze podały, że są w 80-85 proc. pewne, iż syn bin Ladena nie żyje. Nie wiadomo, czy w czasie ataku Saad znajdował się w pobliżu ojca. Syn bin Ladena nie był celem nalotu. Jak napisał brytyjski dziennik, powołując się na służby wywiadowcze USA, znalazł się on po prostu w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.
Od początku 2008 roku USA dokonały niemal 50 ataków przy pomocy samolotów bezzałogowych. Według informacji pakistańskiego wywiadu zginęło w nich około 470 osób, w tym wielu bojowników z zagranicy.