Gruzini za wszelką cenę chcą ożywić turystykę w swoim kraju. Robert Maglakelidze, dyrektor gruzińskiego muzeum Józefa Stalina w Gori robi co może, by przyciągnąć zwiedzających, relacjonuje „El Pais”.
Dawniej w muzeum Józefa Stalina widniał napis: „Wielki wódz Stalin urodził się w mieście Gori". Dziś zamiast tego zdania można przeczytać: „Niektórzy mówią, że Stalin był despotą, niektórzy, że tyranem, niektórzy natomiast twierdzą, że był przywódcą".
– Przychodzą tutaj ci, którzy kochają Stalina, którzy go nienawidzą i tacy, którym jest obojętny bądź go nie znają, pisze dziennik. Jednak wszyscy wychodzą zadowoleni – podkreśla Maglakelidze. – Przepis na sukces jest prosty: mówić o Stalinie jako o zjawisku. Chodzi przecież o osobę rozpoznawalną na całym świecie, o ogromnej inteligencji, która przejawiła się w działaniach i te działania wymagają przeanalizowania – dodaje dyrektor muzeum.
Największym skarbem w Gori jest kolekcja osobistych rzeczy Stalina, podaje „El Pais". 25 z nich Maglakelidze, bojąc się, że podczas wojny gruzińsko-rosyjskiej w sierpniu 2008 roku na budynek może spaść bomba, postanowił wynieść z muzeum. 12 sierpnia 2008 roku utworzona została lokalna komisja, która spakowała najbardziej cenne eksponaty, m.in.: kurtkę, fajkę, paczkę papierosów marki Herzegovina Flor i czapkę Stalina. Aby nie zwracać na siebie uwagi, Maglakelidze wsiadł do taksówki z eksponatami włożonymi do pudła i udał się do Tbilisi. W stolicy przekazał je drugiej komisji utworzonej pod egidą Ministerstwa Kultury.
MG/bcz
– Przychodzą tutaj ci, którzy kochają Stalina, którzy go nienawidzą i tacy, którym jest obojętny bądź go nie znają, pisze dziennik. Jednak wszyscy wychodzą zadowoleni – podkreśla Maglakelidze. – Przepis na sukces jest prosty: mówić o Stalinie jako o zjawisku. Chodzi przecież o osobę rozpoznawalną na całym świecie, o ogromnej inteligencji, która przejawiła się w działaniach i te działania wymagają przeanalizowania – dodaje dyrektor muzeum.
Największym skarbem w Gori jest kolekcja osobistych rzeczy Stalina, podaje „El Pais". 25 z nich Maglakelidze, bojąc się, że podczas wojny gruzińsko-rosyjskiej w sierpniu 2008 roku na budynek może spaść bomba, postanowił wynieść z muzeum. 12 sierpnia 2008 roku utworzona została lokalna komisja, która spakowała najbardziej cenne eksponaty, m.in.: kurtkę, fajkę, paczkę papierosów marki Herzegovina Flor i czapkę Stalina. Aby nie zwracać na siebie uwagi, Maglakelidze wsiadł do taksówki z eksponatami włożonymi do pudła i udał się do Tbilisi. W stolicy przekazał je drugiej komisji utworzonej pod egidą Ministerstwa Kultury.
Kiedy sytuacja w kraju się uspokoiła, dyrektor wrócił ze „skarbem" do Gori, tym razem jednak eskortowany przez dwa policyjne radiowozy. – Wszystko to dla rozwoju turystyki, ponieważ zwiedzający muzeum muszą zobaczyć tu także rzeczy osobiste Stalina – twierdzi Maglakelidze.
Po wojnie w 2008 roku, jak informuje dziennik, spadła liczba odwiedzających muzeum Stalina. Obecnie w muzeum w Gori zatrudnione są 44 osoby, ma ono własną stronę internetową (www.stalinmuseum.ge ), a w muzealnym sklepie można nabyć ulubione wina Stalina, koszulki, zdjęcia i książki.MG/bcz