Pentagon umieścił na liście swoich celów „do schwytania lub zabicia” 50 Afgańczyków, ważnych przemytników narkotyków powiązanych z talibami – informuje „New York Times”, powołując się na raport komisji spraw zagranicznych Senatu USA. To duża zmiana w strategii Amerykanów dotyczącej walki z narkotykami w Afganistanie, ocenia dziennik.
„New York Times" podkreśla, że tym samym przemytnicy, których powiązania z talibami zostały dowiedzione, otrzymali taki sam status jak przywódcy rebeliantów i mogą w związku z tym zostać w każdym momencie schwytani lub zabici. Na liście amerykańskich celów jest obecnie 367 nazwisk.
Rzecznik Pentagonu Patrick Ryder nie potwierdził wprost istnienia listy. Zaznaczył, że dobrze znany jest związek między handlem narkotykami a finansowaniem terroryzmu i partyzantki. „Naszym celem są raczej terroryści powiązani z handlem narkotykami niż przemytnicy, którzy mają związki z terroryzmem" – podkreślił.
„New York Times" zauważa, że ujawnienie istnienia listy może wywołać zarzuty w USA o rozszerzanie zadań wojskowej misji, a sojusznicy z NATO już kwestionowali strategię zabijania osób, które – jak to określa gazeta – nie są tradycyjnymi celami militarnymi.
Dziennik przypomina też, że Amerykanie koncentrowali się dotychczas w działaniach antynarkotykowych w Afganistanie na niszczeniu pól maku lub płaceniu chłopom, by nie zasiewali pól. Kiedy Pentagonem kierował za prezydentury George’a W. Busha Donald Rumsfeld, resort opierał się próbom włączenia wojska do operacji antynarkotykowych. Dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat rządów Busha Stany Zjednoczone zaczęły uznawać, że w ożywieniu talibskiej partyzantki pomagają pieniądze z przemytu.
Wywiad USA jest teraz przekonany, że zyski talibów z narkotyków są niższe, niż wcześniej sądzono – pisze „New York Times", powołując się na raport senackiej komisji. CIA i DIA (Defence Intelligence Agency) szacują, że jest to około 70 mln dolarów rocznie.
W ocenie Amerykanów te fundusze nie trafiają do Al-Kaidy, która wpierana jest przez bogate osoby i instytucje z krajów Zatoki Perskiej oraz organizacje pomocowe działające w Afganistanie. Jednak nawet przy takich zyskach talibowie mają dość pieniędzy, by finansować swą mało kosztowną partyzantkę. Szeregowi talibscy bojownicy otrzymują 10 dolarów dziennie, nieco więcej – ci, którzy rozmieszczają ładunki wybuchowe.
Nowojorski dziennik podkreśla, że w zwalczaniu przemytu narkotyków ważnym i wciąż nierozwiązanym problemem pozostaje otwarta granica między Afganistanem i Pakistanem. Cytowany przez „New York Times" przedstawiciel amerykańskich służb specjalnych skarży się na słabą współpracę z Pakistańczykami i bezkarność przekraczających granicę przemytników. Południe i wschód Afganistanu są bastionem talibów i zarazem centrum handlu narkotykami – zauważa „New York Times”, przypominając, że 90 proc. heroiny na światowych rynkach pochodzi właśnie z tego kraju.
PAP, im
Rzecznik Pentagonu Patrick Ryder nie potwierdził wprost istnienia listy. Zaznaczył, że dobrze znany jest związek między handlem narkotykami a finansowaniem terroryzmu i partyzantki. „Naszym celem są raczej terroryści powiązani z handlem narkotykami niż przemytnicy, którzy mają związki z terroryzmem" – podkreślił.
„New York Times" zauważa, że ujawnienie istnienia listy może wywołać zarzuty w USA o rozszerzanie zadań wojskowej misji, a sojusznicy z NATO już kwestionowali strategię zabijania osób, które – jak to określa gazeta – nie są tradycyjnymi celami militarnymi.
Dziennik przypomina też, że Amerykanie koncentrowali się dotychczas w działaniach antynarkotykowych w Afganistanie na niszczeniu pól maku lub płaceniu chłopom, by nie zasiewali pól. Kiedy Pentagonem kierował za prezydentury George’a W. Busha Donald Rumsfeld, resort opierał się próbom włączenia wojska do operacji antynarkotykowych. Dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat rządów Busha Stany Zjednoczone zaczęły uznawać, że w ożywieniu talibskiej partyzantki pomagają pieniądze z przemytu.
Wywiad USA jest teraz przekonany, że zyski talibów z narkotyków są niższe, niż wcześniej sądzono – pisze „New York Times", powołując się na raport senackiej komisji. CIA i DIA (Defence Intelligence Agency) szacują, że jest to około 70 mln dolarów rocznie.
W ocenie Amerykanów te fundusze nie trafiają do Al-Kaidy, która wpierana jest przez bogate osoby i instytucje z krajów Zatoki Perskiej oraz organizacje pomocowe działające w Afganistanie. Jednak nawet przy takich zyskach talibowie mają dość pieniędzy, by finansować swą mało kosztowną partyzantkę. Szeregowi talibscy bojownicy otrzymują 10 dolarów dziennie, nieco więcej – ci, którzy rozmieszczają ładunki wybuchowe.
Nowojorski dziennik podkreśla, że w zwalczaniu przemytu narkotyków ważnym i wciąż nierozwiązanym problemem pozostaje otwarta granica między Afganistanem i Pakistanem. Cytowany przez „New York Times" przedstawiciel amerykańskich służb specjalnych skarży się na słabą współpracę z Pakistańczykami i bezkarność przekraczających granicę przemytników. Południe i wschód Afganistanu są bastionem talibów i zarazem centrum handlu narkotykami – zauważa „New York Times”, przypominając, że 90 proc. heroiny na światowych rynkach pochodzi właśnie z tego kraju.
PAP, im