Nad dalszą strategią USA w Afganistanie zastanawia się w tym samym numerze dziennika Richard N. Haass, przewodniczący Rady Stosunków Międzynarodowych w Nowym Jorku. W jego ocenie, Afganistan to nie "wojna konieczna", ale "wojna z wyboru", co oznacza, że nie wszystkie jej koszty są usprawiedliwione.
"NYT" przedstawia bilans Afganistanu pod rządami Karzaja: korupcja we władzach, która niszczy zarówno zaufanie do nich, jak i finanse kraju; rozkwit uprawy opium i handlu narkotykami pod ochroną krewnych i sojuszników prezydenta. Armia afgańska - dodaje dziennik - daleka jest od gotowości bojowej, a policja - często skorumpowana i pod wpływem lokalnych watażków. Zauważa: "złe rządy w Afganistanie są największym sojusznikiem talibów i najskuteczniejszym przyciągającym do nich czynnikiem".
"Następny prezydent będzie potrzebował pełnego poparcia USA i sojuszników z NATO, jeśli ma być jakakolwiek nadzieja na pokonanie najgroźniejszych talibów (...). Waszyngton musi mieć wolę, by w razie potrzeby dawać niezamawiane (przez Kabul) surowe rady w takich sprawach jak korupcja władz i narkotyki" - postuluje nowojorski dziennik. Podkreśla konieczność militarnego jak i politycznego pokonania talibów oraz pomocy finansowej i gospodarczej w celu tworzenia miejsc pracy poza sferą handlu opium. Afganistan potrzebuje też systemu sądownictwa pozwalającego na zatrzymywanie, sądzenie i karanie narkotykowych przestępstw - podkreśla dziennik.
Tymczasem Haass koncentruje się na amerykańskich interesach w Afganistanie: to utrudnienie Al-Kaidzie organizowania stamtąd operacji terrorystycznych oraz ograniczenie destabilizującego wpływu talibów z Afganistanu na sąsiedni Pakistan. Zauważa jednak, że nawet jeśli USA odniosą w Afganistanie sukces - czyli rząd w Kabulu zdolny kontrolować większość kraju - to terroryści nadal będą mogli stąd działać, a przyszłość Pakistanu wciąż będzie niepewna.
W tej sytuacji możliwe są dwie strategie - ocenia Haass, który zastrzega, że obecnie opowiada się za kontynuacją polityki przyjętej przez prezydenta Baracka Obamę. Pierwsza strategia obejmuje: ograniczenie operacji militarnych na ziemi i skoncentrowanie się na atakach z powietrza, a także szkolenie sił afgańskich, pomoc rozwojowa i działania dyplomatyczne. Druga, bardziej radykalna, to wycofanie wojsk USA z Afganistanu i skupienie się na globalnych działaniach antyterrorystycznych.
Haass zauważa, że nie jest pewne, że sami Afgańczycy zdołają wyjść poza więzy etniczne i plemienne, pokonać korupcję i waśnie personalne. "Bez względu na to, kto ogłoszony będzie zwycięzcą, wczorajsze wybory niemal na pewno pozostawią kraj jeszcze bardziej podzielony" - dodaje politolog. Odnosząc się do szans USA w Afganistanie, zauważa: "nie jest pewne, że robiąc więcej, osiągniemy więcej (...). Muszą być granice tego, co USA robią w Afganistanie i na jak długo mamy być przygotowani do tych działań".