Rocznie w Stanach Zjednoczonych odnotowywane jest średnio prawie 5 tys. przypadków śmierci osób nieletnich, spowodowanych spożyciem alkoholu. Te dane skłoniły władze do pracy nad zmianami przepisów dotyczących wieku, w którym alkohol można kupić legalnie. Paradoksalnie, postuluje się obniżenie dolnej granicy, która teraz wynosi 21 lat, pisze „Economist”.
W USA młodzi ludzie mają prawo głosować, zawierać małżeństwa, rozwodzić się, polować i iść na wojnę zanim zyskają prawo do legalnego wypicia piwa. Co prawda kiedyś w niektórych stanach dolny limit wynosił 18 lat, ale za prezydentury Ronalda Reagana przegłosowano 21 lat w całych Stanach – jeśli któryś chciałby ten wiek obniżyć, ryzykuje utratą 10 proc. dotacji na budowę i renowację autostrad.
Groźba utraty tak dużych sum kiedyś skutecznie zniechęcała poszczególne stany, ale teraz donośniej słychać głosy zwolenników obniżenia wieku legalnego zakupu i spożycia alkoholu. W Karolinie Południowej dwa magistraty wyraziły opinię, że pozbawianie dorosłych ludzi (od 18 do 20 lat) tego prawa jest niezgodne z konstytucją. W Południowej Dakocie władze mówią o obecnych obostrzeniach jako o „porażce". Zdanie zmienił nawet doktor Morris Chafetz, który był wcześniej w komisji rekomendującej podniesienie granicy do 21 lat. W tym tygodniu nazwał tamtą decyzję „najbardziej niefortunną" w całej swojej karierze, pisze „Economist”.
Obrońcy obecnych przepisów, na czele z organizacją Mothers Against Drunk Driving (Matki Przeciw Prowadzeniu po Alkoholu), są zdania, że obecne prawo zapobiegło tysiącom wypadków śmiertelnych. Sceptycy wykazują, że inne kraje, na przykład Kanada, mają podobne statystyki, mimo że pić wolno już od osiemnastki. Poza tym wskazują na paradoks „zakazanego owocu", który jakoby zachęca młodych ludzi do picia, zamiast zniechęcać.
Zwolennicy przyznania prawa do picia od 18 lat są już zorganizowani i przedstawiają konkretne projekty. Na przykład Amethyst Initiative z siedzibą w stanie Vermont postuluje, by absolwenci szkół średnich, którzy nie mają kłopotów z prawem i zaliczyli zajęcia uświadamiające o niebezpieczeństwach związanych z nadużywaniem alkoholu, powinni mieć wydawane zezwolenia, na zasadzie podobnej do prawa jazdy, pisze „Economist"
AN
Groźba utraty tak dużych sum kiedyś skutecznie zniechęcała poszczególne stany, ale teraz donośniej słychać głosy zwolenników obniżenia wieku legalnego zakupu i spożycia alkoholu. W Karolinie Południowej dwa magistraty wyraziły opinię, że pozbawianie dorosłych ludzi (od 18 do 20 lat) tego prawa jest niezgodne z konstytucją. W Południowej Dakocie władze mówią o obecnych obostrzeniach jako o „porażce". Zdanie zmienił nawet doktor Morris Chafetz, który był wcześniej w komisji rekomendującej podniesienie granicy do 21 lat. W tym tygodniu nazwał tamtą decyzję „najbardziej niefortunną" w całej swojej karierze, pisze „Economist”.
Obrońcy obecnych przepisów, na czele z organizacją Mothers Against Drunk Driving (Matki Przeciw Prowadzeniu po Alkoholu), są zdania, że obecne prawo zapobiegło tysiącom wypadków śmiertelnych. Sceptycy wykazują, że inne kraje, na przykład Kanada, mają podobne statystyki, mimo że pić wolno już od osiemnastki. Poza tym wskazują na paradoks „zakazanego owocu", który jakoby zachęca młodych ludzi do picia, zamiast zniechęcać.
Zwolennicy przyznania prawa do picia od 18 lat są już zorganizowani i przedstawiają konkretne projekty. Na przykład Amethyst Initiative z siedzibą w stanie Vermont postuluje, by absolwenci szkół średnich, którzy nie mają kłopotów z prawem i zaliczyli zajęcia uświadamiające o niebezpieczeństwach związanych z nadużywaniem alkoholu, powinni mieć wydawane zezwolenia, na zasadzie podobnej do prawa jazdy, pisze „Economist"
AN