Hakerzy w polityce

Dodano:   /  Zmieniono: 
Codziennie na świecie dochodzi do cyberataków. Zdaniem reporterów „Nowej Gaziety” wiele z nich, nawet jeśli nie ma jawnego podłoża politycznego, to jest na granicy polityki.
Słowo „cyberwojny" słyszeli z pewnością nie tylko fajni filmów fantastycznych. W rzeczywistości pod tym terminem nie kryją się barwne starcia robotów, a niewidzialne i niesłyszalne działania – ataki na sieci komputerowe. Jeden z ostatnich dużych ataków ma wyraźny podtekst polityczny – zakłócenie pracy kilku ogromnych międzynarodowych sieci społecznościowych (serwisów Google, Twitter oraz Facebook) miało miejsce na początku sierpnia, w rocznicę wojny rosyjsko-gruzińskiej.

Jak przekonują administratorzy sieci, naruszenie było związane z jedną jedyną osobą – aktywnym blogerem progruzińskiej orientacji pod pseudonimem Suchumi. Oficjalnie jednak kierownicy tych serwisów powstrzymują się od komentowania przyczyn „siły wyższej" – nie mogą bowiem ustalić kto i dlaczego atakował strony internetowe. A podobnych informacji o poważnych atakach hakerów tylko w okresie letnim uzbierało się ponad dziesięć, czytamy w dzienniku.

Hakerzy mogą za pomocą ataków uzyskać dostęp do informacji, nawet tych tajnych. Kanały informacyjne są przecież niemal zawsze połączone z Internetem, gdyż instytucje rządowe i wojskowe muszą wymieniać informacje ze światem zewnętrznym. A, jak pisze „Nowaja Gazieta", właśnie do takiego nadużycia dochodziło najczęściej w ciągu ostatnich kilku lat. Bywa także tak, że hakerom pomagają sami administratorzy sieci. Jeśli na jednym komputerze jest dostęp do tajnych informacji i Internetu, przechwycenie tajnych informacji to dla hakerów bułka z masłem.

BP