Zdaniem komentatora gazety to, że Niemcy uważają, że doszli do ładu ze swą historią, nie jest wystarczające. "Gdy podróżuje się po Europie jako partner Rosji, nie można zostawić w domu wspólnego historycznego bagażu. Ciąży on szczególnie mocno, bo Rosja nie chce się do niego przyłączyć" - ocenia.
Według dziennika pod rządami Władimira Putina oraz Dmitrija Miedwiediewa rosyjskie spojrzenie na historię znów zbliżyło się do spojrzenia sowieckiego. "Tak jak dawniej w Moskwie, pakt z diabłem ocenia się jako sprytny ruch na szachownicy, wymuszony poprzez wrogość mocarstw zachodnich wobec Moskwy oraz ich ustępstwo wobec Niemiec w układzie monachijskim z 1938 r." - zauważa dziennik, dodając, że rosyjscy przywódcy są gotowi bronić tego spojrzenia na historię wszelkimi środkami, także za granicą.
"Okropności ogromnych rozmiarów, wyrządzone przez Niemców po napaści na Związek Sowiecki, zabraniają pouczania Rosji. Ponadto z przyczyn geopolitycznych i gospodarczych Niemcy dążą do zrównoważonych relacji z Rosją. Jednak nie będzie równowagi w historycznej ocenie wspólnej przeszłości. Nie jest dopuszczalna, bo wymiar niemieckiej winy wymusza szczególną odpowiedzialność - wobec Rosjan, ale także narodów środkowej i wschodniej Europy" - pisze "SZ".
Jak dodaje, nieufność tychże krajów budzi się za każdym razem, gdy Niemcy i Rosja zbyt dobrze się rozumieją.
W swoim internetowym wydaniu "Sueddeutsche Zeitung" zamieściła z kolei wywiad z historykiem Stefanem Troebstem z Uniwersytetu w Lipsku, który przyznaje, iż nie zaskoczyło go porównanie przez Polskę rosyjsko-niemieckiego projektu Gazociągu Północnego z paktem Ribbentrop-Mołotow.
"Polska jest hiperwrażliwa na każde rosyjsko-niemieckie zbliżenie i współpracę oraz podejrzewa, że zawsze dzieje się to na jej niekorzyść - tak jak przy rozbiorze Polski przez Prusy, Cesarstwo Rosyjskie i Habsburgów w XVIII wieku, potem w wyniku paktu Hitler-Stalin i podziału Polski między Berlin i Moskwę w latach 1939-1941" - powiedział Troebst.
Jak dodał, w historycznej świadomości zachodniej Europy pakt Ribbentrop-Mołotow jest niemal nieobecny, a w Niemczech jest uznawany za preludium do agresji Hitlera na Polskę. "To, że obaj dyktatorzy, Hitler i Stalin, podzielili między siebie leżący miedzy nimi fragment Europy, nie jest istotną częścią niemieckiej kultury pamięci - ze zrozumiałych powodów" - ocenił historyk.
Jego zdaniem, zrozumieć można również to, że w Polsce i krajach bałtyckich Stalin jest nawet uważany za gorszego zbrodniarza niż Hitler, co w Niemczech uchodzi za niepoprawne politycznie.