296-stronicowy raport został przygotowany przez byłego specjalnego doradcę laburzystowskich ministrów obrony Bernarda Graya na zlecenie poprzedniego szefa resortu Johna Huttona. Jego następca Bob Ainsworth zdecydował, że go utajni.
"Sunday Times" zauważa, iż język, w którym raport sporządzono, pozbawiony jest urzędowych meandrów i wykłada argumenty w stylu "kawa na ławę". Przykładem jest zdanie: "talibowie nie wstrzymają swoich akcji do czasu, aż nasz sklerotyczny system zakupów sprzętu nadrobi zaległości". Autor raportu nie szczędzi krytyki wydziałowi zakupów resortu obrony, który jego zdaniem jest tak niekompetentny, iż lepiej byłoby, gdyby go sprywatyzowano.
"Jak to się dzieje, że kupno okrętu, lotniskowca, lub czołgu zabiera 20 lat? Dlaczego takie nabytki kosztują dwa razy więcej niż zakładano? I jeszcze ważniejsze pytanie: dlaczego końcowy produkt nie do końca okazuje się tym, czym miał być"?
Gray oskarża laburzystowskich polityków, iż nie stanęli na wysokości zadania uchylając się od "trudnych decyzji" dotyczących wydatków na obronę oraz że przecenili możliwości ograniczonego potencjału brytyjskich sił zbrojnych.
Zdaniem eksperta w Wielkiej Brytanii należy wprowadzić ustawowy wymóg dokonywania regularnych przeglądów stanu i potrzeb obronności w odstępach 4-5 lat. Ostatniego takiego przeglądu dokonano w 1998 r.
Raport Graya zbiega się z krytycznymi uwagami wobec władz ze strony byłego szefa armii gen. Richarda Dannatta, od niedawna będącego w stanie spoczynku. Twierdzi on, iż rząd nie zadbał o to, by odpowiednio wyposażyć brytyjską armię w helikoptery i inny sprzęt bojowy, co szkodzi operacjom w Afganistanie, w których jak dotąd poległo 206 Brytyjczyków.