Werdykt oznacza, że już wkrótce premier stanie przed sądem w dwóch sprawach, w których jest oskarżony o korupcję oraz fałszerstwa.
W rozmowie z mediolańskim dziennikiem 43-letnia Marina Berlusconi powiedziała: "Część Włoch, niewielka, ale niebezpieczna, nie potrafi pogodzić się z faktem, że większość Włochów chce, by rządził nimi Silvio Berlusconi".
"Od 15 lat próbują przeciwko memu ojcu wszystkiego, w ostatnich miesiącach jednak atak stał się jeszcze bardziej gwałtowny i nieprzyzwoity" - oceniła.
I dodała: "Starali się zniszczyć go na płaszczyźnie osobistej, rzucając na niego kalumnie. Teraz próbują ugodzić go na płaszczyźnie ekonomicznej". W ten sposób skomentowała niedawne orzeczenie sądu w Mediolanie, który nakazał firmie Berlusconiego zapłacić odszkodowanie w wysokości 750 milionów euro koncernowi jego głównego rywala w interesach, wydawcy lewicowego dziennika "La Repubblica" Carlo De Benedettiego.
Wyrok ten Marina Berlusconi nazwała "prawdziwym skandalem prawnym".
"Nie mówimy tu jednak - dodała - o kieszeni Silvio Berlusconiego czy jego rodziny, ale o grupie, która jest jednym z najważniejszych przedsiębiorstw w kraju, które daje zatrudnienie 20 tysiącom osób".
"Po ciosie w wysokości 750 milionów każdy by się zachwiał. Nagły brak tak wielkich środków finansowych zagroziłby naszym widokom na rozwój" - zaznaczyła.
"Mój ojciec miał 26 procesów i dochodzeń. Na swoim koncie nie ma jednak ani jednego - powtarzam - ani jednego wyroku" - oświadczyła najstarsza córka premiera.
Odnosząc się do apeli o dymisję szefa rządu, powiedziała: "Kto marzy o wysadzeniu go z siodła, musi pogodzić się z tym, że mój ojciec ma nie tylko refleks, ale i żelazne nerwy".
"Za każdym razem, gdy telefonuję, by go podtrzymać na duchu, rezultat jest taki, że to on mnie pociesza. Tak potrafią tylko wielcy ludzie" - podkreśliła Marina Berlusconi.
pap