Osierocona Stocznia Gdańska

Osierocona Stocznia Gdańska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stocznia gdańska, kolebka Solidarności i walki z komunizmem, straciła subsydia państwowe. Niegdysiejsi bohaterowie stawiają dzisiaj czoła bezrobociu, pisze o gdańskich stoczniowcach "Los Angeles Times".
„Symbol polskiej tożsamości narodowej"

W dość sentymentalnym tonie amerykański dziennik Los Angeles Times opisuje obecne realia stoczni gdańskiej:

- Stocznia jest dzisiaj osierocona, odizolowana od świata, ściany pokryte są graffiti, a dźwigi zamarznięte. Stocznia jest na sprzedaż, ale nikt nie chce jej kupić.

Stocznia w Gdańsku, symbol walki o wolność i sprzeciw wobec komunistycznego reżimu, „pozostała symbolem polskiej tożsamości narodowej".

- Niekiedy jednak agenci zmian żyją wystarczająco długo by stać się ofiarami własnej walki. Dzisiaj, Ci sami pracownicy, którzy organizowali strajki, są bezrobotni. Przyszłość stoczni ciąży nad obecnym rządem.

UE: koniec z subsydiami

Stocznie w Polsce od lat subsydiowane były przez państwo. Jednak UE uważa, że subsydia niesprawiedliwie dają polskim stoczniowcom przewagę nad innymi krajami unijnymi. Stocznia Gdańska została sprzedana w 2007 roku ukraińskiemu konglomeratowi przemysłowemu. Pozostałe stocznie, w Szczecinie i w Gdyni, zostały zamknięte, ponieważ nie udało się ich sprzedać prywatnemu inwestorowi. 

„Stocznia to całe moje dorosłe życie"

- Wiedzieliśmy o tym. Głęboko w naszych sercach, spodziewaliśmy się tego, mówi Bogdan Smokiński, pracujący w stoczni od 43 lat. Podczas strajku w 1980 rok, Smokiński zostawił swoją nowo poślubioną żonę i poszedł walczyć o słuszną sprawę. Wciąż wspomina te dni, gdy ludzie znali Polskę dzięki jej stoczniom. Wyraża głębokie rozgoryczenie zaistniałą sytuacją, jako że wyobrażał sobie, że będzie tam pracował do końca swoich dni.

Dziennik przytacza, że to właśnie w Stoczni Gdańskiej „elektryk Lech Wałęsa przeskoczył mur w stoczni by przejąć dowództwo nad strajkiem. Później Wałęsa dostał pokojową Nagrodę Nobla i został pierwszym niekomunistycznym prezydentem".

- Jak na ironię walczyliśmy o prawa człowieka i demokrację. Teraz musimy zaakceptować zasady, którymi rządzi się globalny rynek, powiedział Roman Kuzimski, członek Solidarności.

- Moim problemem jest to, że nie mogę sobie tego wyobrazić. Stocznia i Solidarność to całe moje dorosłe życie, dodaje.

- Głównym produktem stoczni były nie statki, ale polityczna działalność. To był zalążek Solidarności. Jest to już częścią historii. Ale budowanie statków to czysto gospodarcza sprawa i nie ma tu miejsce na politycznie ani historyczne sentymenty, mówi Grzegorz Landowski, wydawca gazety "Nasza Morze".

- To tylko przeszłość. Ważne jest to co jest dzisiaj, dodaje Landowski.

EW, Los Angeles Times