Policja nie zawahała się zaatakować muzułmańskiego miasta w Bośni i Hercegowinie pod pretekstem troski o bezpieczeństwo narodowe. Bośniaccy muzułmanie rzekomo zagrażali innym grupom etnicznym. Nalot nie miał do końca podstaw prawnych - wyjaśnia niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Policjanci zaatakowali jedno z miasteczek w Bośni i Hercegowinie. Według prokuratury była to największa operacja policyjna od zakończenia wojny w 1995 roku.
Głównym celem nalotu na w większości zamieszkałe przez muzułmanów miasto Gornja Macoa, było zatrzymanie osób, którym postawiono zarzut szerzenia propagandy i dyskryminowania innych grup etnicznych i mniejszości narodowych. Policja tłumaczyła się, że muzułmanie ze zbombardowanego miasta stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i jak najszybsza interwencja była konieczna.
W Gornja Macao ma około 100 mieszkańców, w tym przeważająca większość radykalnych muzułmanów. Niektórzy z nich pamiętają jeszcze wojny pomiędzy Bośnią a Serbią i Chorwacją. Opinia publiczna obawia się jednak, że nalot może wywołać efekt domino i wywołać negatywną reakcję muzułmańskiego środowiska na Bliskim Wschodzie.
ab
Głównym celem nalotu na w większości zamieszkałe przez muzułmanów miasto Gornja Macoa, było zatrzymanie osób, którym postawiono zarzut szerzenia propagandy i dyskryminowania innych grup etnicznych i mniejszości narodowych. Policja tłumaczyła się, że muzułmanie ze zbombardowanego miasta stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i jak najszybsza interwencja była konieczna.
W Gornja Macao ma około 100 mieszkańców, w tym przeważająca większość radykalnych muzułmanów. Niektórzy z nich pamiętają jeszcze wojny pomiędzy Bośnią a Serbią i Chorwacją. Opinia publiczna obawia się jednak, że nalot może wywołać efekt domino i wywołać negatywną reakcję muzułmańskiego środowiska na Bliskim Wschodzie.
ab