Bandera był ukraińskim patriotą. Faszystę uczyniła z niego propaganda komunistyczna. Zginął, bo był liderem ruchu narodowego, a nie dlatego, że brał udział w jakichś masowych mordach, pisze łotewska gazeta „Latvijas Avize”.
Stepan Bandera to postać niejednoznaczna. Propaganda komunistyczna sprawiła, że przez lata narosło wokół niej wiele niejasności. Nic więc dziwnego, że nadanie Banderze tytułu Bohatera Ukrainy wyzwało zaciekłe protesty MSZ Rosji, żydowskiego Centrum Simona Wiesenthala i wreszcie – Polaków, uważa gazeta. Słowa Juszczenki o milionach Ukraińców, którzy czekali na to wydarzenie, odnoszą się do zachodniej Ukrainy. We wschodniej części kraju Bandera to nazista i antysemita. Także w Moskwie jest „kimś pośrednim między rusofobem i wrogiem władzy radzieckiej", pisze „Latvijas Avize” i jednocześnie podkreśla, że „bardziej uzasadniony gniew widać w Polsce”, gdzie „banderowcy” kojarzeni są z krwawą walką, terroryzmem oraz mordami ludności cywilnej w latach 30. i 40.
Profesor uniwersytetu łotewskiego Eriks Ekabsons twierdzi, że polityki Polski w kwestii ukraińskiej w latach 20. i 30. ubiegłego wieku nie można określić jako sprawiedliwej. -Absolutnej racji nie mieli ani Ukraińcy, ani Polacy. Z jednej strony miał miejsce ukraiński terroryzm, z drugiej, w odpowiedzi na niego, burzenie ukraińskich cerkwi - mówi Ekabsons.
Według „Latvijas Avize" dyskusje wokół Bandery wydają się niezrozumiałe. Nie był on najbardziej aktywnym działaczem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Nikt nie protestował, gdy Juszczenko nadawał tytuł Bohatera Ukrainy Romanowi Szuszkiewiczowi, który do 1950 r. walczył w szeregach UPA i był wysokiej rangi dowódcą, zwraca uwagę gazeta. Świadczy to o wpływie propagandy komunistycznej. Stworzony przez nią wizerunek Stepana Bandery miał na celu dyskredytację ruchu nacjonalistów ukraińskich.
Wyróżnienie przez Juszczenkę Bandery i UPA stało się przyczyną protestów i mocnych komentarzy ze strony władz polskich. Wydarzenie to nie powinno jednak znacząco zaszkodzić stosunkom polsko-ukraińskim. - Polska odnosi się do Ukraińców z dużą tolerancją. Oba kraje wiedzą, że muszą się jednoczyć. Poważni historycy polscy doszli już do tego, że prawda w tym epizodzie wspólnej historii leży pośrodku - twierdzi profesor Ekabsons.
KP
Profesor uniwersytetu łotewskiego Eriks Ekabsons twierdzi, że polityki Polski w kwestii ukraińskiej w latach 20. i 30. ubiegłego wieku nie można określić jako sprawiedliwej. -Absolutnej racji nie mieli ani Ukraińcy, ani Polacy. Z jednej strony miał miejsce ukraiński terroryzm, z drugiej, w odpowiedzi na niego, burzenie ukraińskich cerkwi - mówi Ekabsons.
Według „Latvijas Avize" dyskusje wokół Bandery wydają się niezrozumiałe. Nie był on najbardziej aktywnym działaczem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Nikt nie protestował, gdy Juszczenko nadawał tytuł Bohatera Ukrainy Romanowi Szuszkiewiczowi, który do 1950 r. walczył w szeregach UPA i był wysokiej rangi dowódcą, zwraca uwagę gazeta. Świadczy to o wpływie propagandy komunistycznej. Stworzony przez nią wizerunek Stepana Bandery miał na celu dyskredytację ruchu nacjonalistów ukraińskich.
Wyróżnienie przez Juszczenkę Bandery i UPA stało się przyczyną protestów i mocnych komentarzy ze strony władz polskich. Wydarzenie to nie powinno jednak znacząco zaszkodzić stosunkom polsko-ukraińskim. - Polska odnosi się do Ukraińców z dużą tolerancją. Oba kraje wiedzą, że muszą się jednoczyć. Poważni historycy polscy doszli już do tego, że prawda w tym epizodzie wspólnej historii leży pośrodku - twierdzi profesor Ekabsons.
KP