Wybory prezydenckie na Ukrainie potwierdziły, że idea kolorowej rewolucji ostatecznie wygasła. Dobitnie świadczy o tym „zwycięstwo jej demona” Wiktora Janukowycza, pisze rosyjski tygodnik „Itogi”.
Wyniki drugiej tury ukraińskich wyborów nasuwają kilka wniosków. Janukowycz zwyciężył uczciwie, ale kandydaci do samego końca prowadzili wyrównaną walkę. W takiej sytuacji trzeba będzie powtórnie zliczyć głosy, ogłosić trzecią turę lub uznać, że Ukraina ma dwóch prezydentów: Janukowycza na wschodzie i Tymoszenko na zachodzie - uważa gazeta.
Wydarzenia ostatniego miesiąca to również podsumowanie kilkuletniego okresu w życiu politycznym Ukrainy. Według „Itogów" nawet trzyprocentowa różnica oznacza nie tylko porażkę Julii Tymoszenko jako premiera, ale i klęskę całego projektu politycznego, jakim była pomarańczowa rewolucja.
Prezes moskiewskiej Fundacji Skutecznej Polityki Gleb Pawłowski twierdzi, że „pomarańczowa idea" wygasła. W tegorocznej kampanii wyborczej nikt nie wykorzystywał ani jej haseł, ani nawet symboliki. - Triumfalny powrót Janukowycza to pogrzeb pomarańczowej rewolucji - mówi Pawłowski.W 2004 roku o powtórzeniu wyborów zdecydowała „trzecia siła": Zachód i żądni przemian Ukraińcy z Julią Tymoszenko na czele. Deputowany Partii Regionów Nestor Szufricz podkreśla, że dziś mamy do czynienia z zupełnie innymi okolicznościami: „Na tegorocznych wyborach Tymoszenko sama reprezentowała władzę, która przez pięć lat nie zrobiła nic dobrego i jest wśród ukraińskiego społeczeństwa wyjątkowo niepopularna".
Ukraiński politolog Andriej Jermołajew uważa, że o zwycięstwie Janukowycza nad Tymoszenko zadecydowała prawidłowo wybrana strategia. W kampanii wyborczej Lider Partii Regionów skupił się na kwestiach gospodarczych i sposobach rozwiązania problemów socjalnych. Jego przeciwniczka postawiła na „walkę z wrogami": Janukowyczem, oligarchami, językiem rosyjskim i wreszcie samą Rosją, z którą nie chciała się porozumieć odnośnie systemu transportu gazu. Rezultatem była przegrana w wyborach. W drugiej turze na Julię Tymoszenko przeszły tylko głosy sympatyków Juszczenki i Jaceniuka. Elektorat Tigipki poparł w większości Janukowycza.„Itogi" podkreślają jednak, że „45% głosów to silny argument w rękach Julii Tymoszenko”. Janukowycz ma teraz dwie możliwości. „Albo Partia Regionów porozumie się w Radzie z partią Wiktora Juszczenki i stworzy koalicję techniczną, albo Radę trzeba będzie rozwiązać. Ale kraj, w którym nie ma roku bez wyborów, może nie przeżyć kolejnego wstrząsu”, komentuje gazeta.
KP