Dwa lata po ogłoszeniu niepodległości Kosowo ma nadal spore problemy gospodarcze. Zmniejsza się jednak ryzyko poważnych konfliktów etnicznych – ocenia "Die Tageszeitung".
Pesymiści byli w błędzie: w Kosowie nie doszło ani do czystek etnicznych, ani nie przechwyciła tam władzy narkotykowa mafia. Islamski fundamentalizm również się nie przyjął. Drugi w historii Kosowa dzień niepodległości obchodzono zupełnie spokojnie – głośne były jedynie fajerwerki - pisze dziennik.
Mimo to Kosowo ma wciąż wiele problemów do rozwiązania. Stopa bezrobocia wynosi 45 proc., jeszcze wyższa może być na wsi. Prawie jedna piąta społeczeństwa żyje za mniej niż jedno euro dziennie. Gospodarka potrzebuje wielu inwestycji, aby kontynuować rozwój, jednak kryzys i zaniedbania ze strony UE spowolniły ten proces.
To dwumilionowe młode państwo posiada własny rząd, ale organizacje międzynarodowe przyznały mu jedynie ograniczoną suwerenność. Zapowiadały wprawdzie usprawnienie polityki gospodarczej, ale dotychczas niewiele się zmieniło. Pomimo trudności kosowski rząd nie pozostaje jednak bezczynny: przeprowadzono reformę szkolnictwa, zapewniono opiekę społeczną, rozbudowuje się infrastrukturę.
Przede wszystkim zmniejszyły się napięcia między kosowskimi Albańczykami, stanowiącymi 90 proc. społeczeństwa, a serbską mniejszością. Reforma, która przyznaje szerokie prawa serbskim społecznościom, została zaakceptowana pomimo sprzeciwu ze strony Belgradu, wielu Serbów brało też udział w wyborach na szczeblach lokalnych. Niepokój budzi jednak wydalenie z Niemiec i Szwajcarii sporej liczby Romów, którzy mogą osiedlić się w Kosowie, oraz korupcja w rządzie i sądownictwie. „Jesteśmy na razie jak raczkujące dziecko i potrzebujemy pomocy" - powiedział dziennikowi "Die Tageszeitung" jeden z parlamentarzystów - „Ale z optymizmem patrzymy w przyszłość”.
MB