Do napięcia między Izraelem a USA doszło w momencie, gdy amerykańscy stratedzy wojskowi podają w wątpliwość wartość Izraela jako sojusznika. Biały Dom musi zaostrzyć swoje stanowisko w kwestii pokoju na Bliskim Wschodzie - pisze w środę "Financial Times".
"Wśród izraelskich polityków panuje tendencja, że wsparcie ze strony USA jest czymś oczywistym" - czytamy w komentarzu redakcyjnym brytyjskiego dziennika. Gazeta nawiązuje do ogłoszenia w zeszłym tygodniu przez prawicowy rząd Benjamina Netanjahu planu budowy 1600 nowych mieszkań dla żydowskich osadników we Wschodniej Jerozolimie podczas wizyty wiceprezydenta USA Joe Bidena w Izraelu.
"Rozbudowa osiedli nie jest jedynie lokalną prowokacją. Sprawia ona, że możliwość pokoju jest bardziej odległa: trwałe rozwiązanie, polegające na istnieniu dwóch państw, zakłada, że Izrael będzie musiał oddać ziemię. Sposób, w jaki Izrael systematycznie i nielegalnie kolonizuje okupowane terytoria, oddala (powstanie) państwa palestyńskiego ze stolicą we Wschodniej Jerozolimie" - pisze "Financial Times".
Gazeta cytuje wypowiedź sprzed miesiąca izraelskiego ministra obrony Ehuda Baraka o tym, że bez istnienia dwóch państw, Izrael stanie się "państwem apartheidu".
"Następstwa dla Izraela mogą być bardzo poważne" - ocenia "FT". "Próba zaostrzenia przez rząd Netanjahu stanowiska w sprawie świętego miasta Jerozolimy i sanktuariów religijnych na Zachodnim Brzegu Jordanu już nadaje konfliktowi o ziemię zabarwienia wojny religijnej. Takie podejście grozi nie tylko kolejnym krwawym konfliktem z Palestyńczykami, ale również może oznaczać, że żadne arabskie państwo w regionie nie pojedna się z Izraelem" - komentuje brytyjski dziennik.
"To również - dodaje gazeta - godzi w amerykańskie interesy i strategiczny cel prezydenta Baracka Obamy pojednania islamu i Zachodu". "Izraelski rząd, demonstracyjnie wykazujący brak zainteresowania trwałym pokojem, działa jak toksyczny sojusznik" - podsumowuje dziennik.
"Obama powinien jasno dać do zrozumienia, że pan Netanjahu, który przybędzie do USA z wizytą w ten weekend, przekroczył granice" - konkluduje "Financial Times".
PAP
"Rozbudowa osiedli nie jest jedynie lokalną prowokacją. Sprawia ona, że możliwość pokoju jest bardziej odległa: trwałe rozwiązanie, polegające na istnieniu dwóch państw, zakłada, że Izrael będzie musiał oddać ziemię. Sposób, w jaki Izrael systematycznie i nielegalnie kolonizuje okupowane terytoria, oddala (powstanie) państwa palestyńskiego ze stolicą we Wschodniej Jerozolimie" - pisze "Financial Times".
Gazeta cytuje wypowiedź sprzed miesiąca izraelskiego ministra obrony Ehuda Baraka o tym, że bez istnienia dwóch państw, Izrael stanie się "państwem apartheidu".
"Następstwa dla Izraela mogą być bardzo poważne" - ocenia "FT". "Próba zaostrzenia przez rząd Netanjahu stanowiska w sprawie świętego miasta Jerozolimy i sanktuariów religijnych na Zachodnim Brzegu Jordanu już nadaje konfliktowi o ziemię zabarwienia wojny religijnej. Takie podejście grozi nie tylko kolejnym krwawym konfliktem z Palestyńczykami, ale również może oznaczać, że żadne arabskie państwo w regionie nie pojedna się z Izraelem" - komentuje brytyjski dziennik.
"To również - dodaje gazeta - godzi w amerykańskie interesy i strategiczny cel prezydenta Baracka Obamy pojednania islamu i Zachodu". "Izraelski rząd, demonstracyjnie wykazujący brak zainteresowania trwałym pokojem, działa jak toksyczny sojusznik" - podsumowuje dziennik.
"Obama powinien jasno dać do zrozumienia, że pan Netanjahu, który przybędzie do USA z wizytą w ten weekend, przekroczył granice" - konkluduje "Financial Times".
PAP