Centroprawicowa Unia na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) - partia prezydenta Sarkozy'ego, będzie kontrolować tylko trzy z 26 francuskich regionów, podczas gdy lewica przejęła aż 23 - wskazują opublikowane w poniedziałek wyniki niedzielnej drugiej tury wyborów regionalnych. W europejskiej części kraju centroprawica zwyciężyła tylko w Alzacji; ponadto wygrała w dwóch regionach zamorskich - w Gujanie Francuskiej i na Reunion.
Lewica na czele z Partią Socjalistyczną (PS) zdobyła w wyborach około 54 proc. głosów, a rządząca UMP - blisko 35,5 proc. głosów. Trzeci w kolejności nacjonalistyczny Front Narodowy (FN) Jean-Marie Le Pena uzyskał ponad 9 proc. Frekwencja wyborcza w drugiej turze wyniosła 51,2 proc.
Z okazji zwycięstwa socjalistów pierwszą stronę lewicowego dziennika "Liberation" zdominował kolor różowy - barwy PS. Wyjątkiem jest niewielka niebieska plama, symbolizująca "prawicową" Alzację. "Dzień lewicy" - tytułuje gazeta. Podkreśla ona, że prezydencka UMP poniosła podwójną klęskę - nie tylko z powodu sukcesu socjalistów, ale też z racji dobrego wyniku Frontu Narodowego, który potrafił odebrać rządzącym prawicowy elektorat.
Zdaniem "Liberation" rezultat lokalnych wyborów osłabia szanse prezydenta Sarkozy'ego na reelekcję w 2012 roku. "Styl, polityka i strategia Sarkozy'ego są kwestionowane nawet w łonie samej prawicy francuskiej" - uważa gazeta. Dodaje, że triumf socjalistów jest w dużej mierze wynikiem bolesnych dla obywateli skutków kryzysu gospodarczego. W opinii "Liberation" zwycięska lewica powinna wypracować "wiarygodny projekt zerwania z neoliberalizmem" obecnej władzy.
Konserwatywne "Le Figaro" uważa, że "Sarkozy przeżył w ubiegłą niedzielę bez wątpienia najcięższy wieczór wyborczy od początku swojej pięcioletniej kadencji". Mimo to jednak - przewiduje gazeta - prezydent jest zdeterminowany, by kontynuować kurs swojej polityki, w tym m.in. niepopularną w społeczeństwie reformę emerytalną. Nie ulega też wątpliwości - pisze "Le Figaro" - że Sarkozy pozostawi Francois Fillona na stanowisku premiera. Według gazety dojdzie natomiast zaraz po wyborach do "małego przemeblowania" w składzie rządzie.
"Le Monde" uważa, że podstawową gorzką lekcją z tych wyborów jest bardzo niska frekwencja - w pierwszej turze wynosząca zaledwie 46 proc. "Coś pękło w naszym kraju, jakaś głęboka i psychologiczna sprężyna" - twierdzi gazeta, komentując wysoką absencję wyborczą. Zdaniem "Le Monde" ten niepokojący "pesymizm" Francuzów co do udziału w życiu politycznym powinien studzić entuzjazm zwycięskiej lewicy.
PAp