Wbrew pozorom, nie dla każdego kandydata w wyborach prezydenckich, celem jest objęcie tego urzędu - pisze "Rzeczpospolita".
Tylko kilku ma realne szanse, by walczyć o fotel głowy państwa. Dla pozostałych jest to okazja do pokazania się, zaistnienia, przedstawienia swoich, czasem ekstremalnych, poglądów. Są też "nałogowcy", startujący w każdych wyborach, jak zawsze - bez powodzenia. Dla niektórych jest to wstęp do następnej kampanii parlamentarnej. Inni politycy starają się po prostu w ten sposób przypomnieć obywatelom o swoim istnieniu.
Z kolei liderzy większych partii politycznych, startują niejako z obowiązku, choć nie wszyscy będą się liczyli w stawce o urząd prezydencki. Ale dla nich ważny jest wynik końcowy, który może się okazać sukcesem lub porażką.
Kto ma najwięcej do stracenia, a kto może dużo zyskać w nadchodzących wyborach prezydenckich - o tym w piątkowej "Rzeczpospolitej".