Rynki reagują słabo na inicjatywy Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Inwestorzy czekają na to, co będzie się działo. - Zmierzmy się z przyczynami kryzysu - apeluje Corriere della Sera.
Pomimo ogłoszeń niedzielnej nocy sytuacja ekonomiczna krajów południowej Europy pozostaje niepewna. Z zaoferowanych kwot jedynie te z Centralnego Banku Europejskiego i narodowych banków poszczególnych krajów są do wykorzystania od zaraz. Od poniedziałku kraje te rozpoczęły kupowanie obligacji krajów, które borykają się z kryzysem.
Środki, które dał do dyspozycji Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF) mogą zostać wykorzystane tylko wtedy, gdy poszczególne państwa, jak na przykład Grecja, zwrócą się z odpowiednią prośbą i zgodzą się na warunki narzucone przez IMF. Hiszpański premier Zapatero, już zaniepokojony chaosem w Atenach, odmawia takiej akceptacji. Cała reszta pieniędzy, czyli 500 mld euro zadeklarowane przez Unię Europejską są na razie tylko na papierze. Nie jest jeszcze jasne czy jak zostałyby wydane, ale przede wszystkim, kto zapłaci. Mogłoby to być wspólne działanie 16 państw strefy euro, które kupią obligacje rządowe, albo poprzez umowy dwustronne. Wtedy rozwiązywanie problemu pozostałoby w gestii banków centralnych. Chociaż tego typu transakcje nie wpływają na bazę monetarną, to jednak od poniedziałku powoli zaczęły rosnąć wskaźniki oczekiwanej inflacji.
Trzeba przejść do drugiej fazy. Trzeba zmierzyć się z przyczynami kryzysu: polityką równowagi budżetowej i wzrostem. A to jest kwestia, którą banki centralne nie mogą się zająć. Głupstwem jest sądzić, że ci, którzy sprzedają greckie, portugalskie czy hiszpańskie obligacje są spekulantami i, że można ich wystraszyć strojąc straszne miny. To nie tak. Sprzedający są prawdziwymi inwestorami: chcą wiedzieć czy gospodarki znów zaczną rosnąć czy może są skazane na dłuższy okres stagnacji.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby uruchomić w Hiszpanii i Portugalii program IMF, który przyniósłby tym państwom płynność finansową, ale przede wszystkim pewne procedury nadzoru. Wkrótce Hiszpania ma ogłosić swój projekt na walkę z problemami ekonomicznymi. Jeżeli ten nie spodoba się inwestorom Centralny Bank Europejski znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji. Będzie musiał wspierać samotnie Hiszpanię i jednocześnie uważać na rosnącą inflację.
Wreszcie, nie można zapominać, że niepokój wokół wzrostu gospodarczego i rosnącego bezrobocia dotyczą także Włoch. Trzeba się zastanowić jak, po dziesięcioleciu stagnacji znów będziemy rosną i zmniejszymy bezrobocie.
PP, Corriere della Sera
Środki, które dał do dyspozycji Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF) mogą zostać wykorzystane tylko wtedy, gdy poszczególne państwa, jak na przykład Grecja, zwrócą się z odpowiednią prośbą i zgodzą się na warunki narzucone przez IMF. Hiszpański premier Zapatero, już zaniepokojony chaosem w Atenach, odmawia takiej akceptacji. Cała reszta pieniędzy, czyli 500 mld euro zadeklarowane przez Unię Europejską są na razie tylko na papierze. Nie jest jeszcze jasne czy jak zostałyby wydane, ale przede wszystkim, kto zapłaci. Mogłoby to być wspólne działanie 16 państw strefy euro, które kupią obligacje rządowe, albo poprzez umowy dwustronne. Wtedy rozwiązywanie problemu pozostałoby w gestii banków centralnych. Chociaż tego typu transakcje nie wpływają na bazę monetarną, to jednak od poniedziałku powoli zaczęły rosnąć wskaźniki oczekiwanej inflacji.
Trzeba przejść do drugiej fazy. Trzeba zmierzyć się z przyczynami kryzysu: polityką równowagi budżetowej i wzrostem. A to jest kwestia, którą banki centralne nie mogą się zająć. Głupstwem jest sądzić, że ci, którzy sprzedają greckie, portugalskie czy hiszpańskie obligacje są spekulantami i, że można ich wystraszyć strojąc straszne miny. To nie tak. Sprzedający są prawdziwymi inwestorami: chcą wiedzieć czy gospodarki znów zaczną rosnąć czy może są skazane na dłuższy okres stagnacji.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby uruchomić w Hiszpanii i Portugalii program IMF, który przyniósłby tym państwom płynność finansową, ale przede wszystkim pewne procedury nadzoru. Wkrótce Hiszpania ma ogłosić swój projekt na walkę z problemami ekonomicznymi. Jeżeli ten nie spodoba się inwestorom Centralny Bank Europejski znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji. Będzie musiał wspierać samotnie Hiszpanię i jednocześnie uważać na rosnącą inflację.
Wreszcie, nie można zapominać, że niepokój wokół wzrostu gospodarczego i rosnącego bezrobocia dotyczą także Włoch. Trzeba się zastanowić jak, po dziesięcioleciu stagnacji znów będziemy rosną i zmniejszymy bezrobocie.
PP, Corriere della Sera