Berlin chce w pojedynkę uratować strefę euro, narzucając innym krajom UE dyscyplinę budżetową na wzór niemiecki - pisze w czwartek francuski dziennik "Le Figaro". Gazeta krytykuje wypowiedzi kanclerz Angeli Merkel i nazywa Niemcy "samotnym jeźdźcem Europy".
Konserwatywny dziennik komentuje środowe wystąpienie niemieckiej kanclerz w Bundestagu. Szefowa rządu ostrzegła w nim, że "euro jest w niebezpieczeństwie" i opowiedziała się za zbudowaniem w UE "nowej kultury stabilności", która - jej zdaniem - w Niemczech "już się sprawdziła". Według Merkel "wiele słabszych konkurencyjnie państw UE żyło ponad stan" i to właśnie jest "faktyczną przyczyną trudności". Berlin uważa, że UE powinna ściślej nadzorować politykę budżetową państw członkowskich, karząc je w razie konieczności ostrzejszymi sankcjami za nadmierny deficyt.
"Le Figaro" uważa, że słowa kanclerz o "nowej kulturze stabilności" oznaczają próbę nakłonienia innych krajów Unii Europejskiej do przyjęcia niemieckiego modelu uzdrowienia finansów. "To stanowisko nie bierze pod uwagę bardzo różnej sytuacji w każdym z państw ani rosnącej dysproporcji w łonie UE" - podkreśla francuska gazeta. "Le Figaro" twierdzi, że deklaracje niemieckiej kanclerz są "zgodne z opinią niemieckiego społeczeństwa, które jest wycieńczone koniecznością płacenia za wybryki rozrzutnych krajów, takich jak Grecja".
W opinii gazety, Niemcy przyjęli jako porażkę Merkel - i zarazem zwycięstwo francuskie - zgodę Berlina na przyjęty 9 maja unijny plan ratowania strefy euro, opiewający na kwotę do 750 mld euro. Rodakom kanclerz nie spodobało się też naruszenie niezależności Europejskiego Banku Centralnego, który ogłosił, że będzie mógł odtąd skupować na rynku wtórnym obligacje krajów, które mają trudności z obsługą swojego zadłużenia
"Angela Merkel chce teraz zmienić front i pokazać, że Niemcy są zdolne narzucić swoją wolę. Poza swoją kampanią przeciw spekulacji, Berlin liczy na przeforsowanie (w Brukseli) arsenału sankcji, mających zdyscyplinować krnąbrne kraje" - dodaje "Le Figaro".
Gazeta zarzuca szefowej niemieckiego rządu obranie złej metody działania. "Nie kwestionujemy intencji Angeli Merkel. Jednak kanclerz będzie sądzona na podstawie rezultatów. A żeby je osiągnąć, liczą się metody". I dodaje: "Jeśli Europa chce odbudować zaufanie do swojej waluty, musi zmienić postawę i pokazać, że występuje wspólnym frontem w obliczu przeciwności. Niemcy mają niezwykle ważną rolę do odegrania, ale nie uratują euro, jeśli będą występować w roli samotnego jeźdźca".
PAP
"Le Figaro" uważa, że słowa kanclerz o "nowej kulturze stabilności" oznaczają próbę nakłonienia innych krajów Unii Europejskiej do przyjęcia niemieckiego modelu uzdrowienia finansów. "To stanowisko nie bierze pod uwagę bardzo różnej sytuacji w każdym z państw ani rosnącej dysproporcji w łonie UE" - podkreśla francuska gazeta. "Le Figaro" twierdzi, że deklaracje niemieckiej kanclerz są "zgodne z opinią niemieckiego społeczeństwa, które jest wycieńczone koniecznością płacenia za wybryki rozrzutnych krajów, takich jak Grecja".
W opinii gazety, Niemcy przyjęli jako porażkę Merkel - i zarazem zwycięstwo francuskie - zgodę Berlina na przyjęty 9 maja unijny plan ratowania strefy euro, opiewający na kwotę do 750 mld euro. Rodakom kanclerz nie spodobało się też naruszenie niezależności Europejskiego Banku Centralnego, który ogłosił, że będzie mógł odtąd skupować na rynku wtórnym obligacje krajów, które mają trudności z obsługą swojego zadłużenia
"Angela Merkel chce teraz zmienić front i pokazać, że Niemcy są zdolne narzucić swoją wolę. Poza swoją kampanią przeciw spekulacji, Berlin liczy na przeforsowanie (w Brukseli) arsenału sankcji, mających zdyscyplinować krnąbrne kraje" - dodaje "Le Figaro".
Gazeta zarzuca szefowej niemieckiego rządu obranie złej metody działania. "Nie kwestionujemy intencji Angeli Merkel. Jednak kanclerz będzie sądzona na podstawie rezultatów. A żeby je osiągnąć, liczą się metody". I dodaje: "Jeśli Europa chce odbudować zaufanie do swojej waluty, musi zmienić postawę i pokazać, że występuje wspólnym frontem w obliczu przeciwności. Niemcy mają niezwykle ważną rolę do odegrania, ale nie uratują euro, jeśli będą występować w roli samotnego jeźdźca".
PAP