Według gazety po katastrofie w kwietniu polskiego samolotu prezydenckiego niedaleko rosyjskiego Smoleńska wyglądało na to, że może dojść do politycznego przełomu w stosunkach sąsiednich państw.
"Premierzy Donald Tusk i Władimir Putin objęli się na miejscu katastrofy, rosyjska telewizja pokazała film +Katyń+ polskiego reżysera Andrzeja Wajdy na temat sowieckich zbrodni wojennych, tysiące moskwian składało kwiaty pod polską ambasadą. Także wcześniej oba rządy uczyniły ruch w swoim kierunku, w dużej mierze dlatego, że Kreml dostrzegł, iż Warszawa może znacznie zakłócić rosyjską politykę wobec Europy" - pisze "SZ".
Jak dodaje, teraz polskie władze otwarcie zarzucają Moskwie spowalnianie śledztwa w sprawie katastrofy samolotu, a część warszawskich mediów i opozycja mówią wręcz o sabotażu.
"Wiele przemawia za tym, że oprócz polskiej załogi także rosyjscy kontrolerzy lotów popełnili błędy. Lecz Moskwa jak dotąd blokuje tutaj wszelkie dochodzenie. Podejrzenie, że chce się coś zatuszować ciąży o wiele bardziej niż przyznanie się, że warunki na lotnisku w Smoleńsku były skutkiem zwykłego partactwa rosyjskiego" - ocenia niemiecki dziennik.
Dodaje, że z drugiej strony, organizatorzy lotu w Warszawie musieli przecież zdawać sobie sprawę, dokąd lecą.
W opinii "Sueddeutsche Zeitung", Kreml powinien sobie uświadomić, że to nie jest jedynie problem między Warszawą a Moskwą. "Bowiem nie tylko polska opinia publiczna, ale cały świat czeka na wyniki śledztwa" - podsumowuje.PAP, pp