Spadek dochodów o 70 procent, lament nad furą jednogroszówek w kapeluszu i załamanie nerwowe - relacjonuje "Dziennik Polski". Krakowscy żebracy i uliczni grajkowie narzekają, że choć Polski oficjalnie nie dotknął globalny kryzys gospodarczy, to ich - jak najbardziej.
- Gdyby nie obcokrajowcy, poszlibyśmy z torbami - podkreśla w rozmowie z gazetą Stanisław Szmigrodzki, inwalida spod Kościoła Mariackiego. Jego zdaniem, powodem drastycznego spadku datków "nie jest kryzys globalny, tylko - indywidualny".
- Polacy po prostu nic nie dają albo rzucą grosze. Dosłownie grosze - mówi "DP" potrząsając plastikowym pudełkiem. Jest puste. A przecież od rana mijało go tyle osób. Niebo jednak zachmurzone, szaleje ulewa. Stanisław chce wierzyć, że przechodnie po prostu nie widzą go spod parasoli... - czytamy w publikacji "Dziennika Polskiego".