"Solidarność" należy do przeszłości

"Solidarność" należy do przeszłości

Dodano:   /  Zmieniono: 
Z dzisiejszej perspektywy zapomina się, że NSZZ "Solidarność" był ruchem anarchosyndykalistycznym, "skrajnym przejawem socjalistycznej demokracji" i miał w nazwie samorządność - pisze na łamach "The Independent" Neal Ascherson.
Brytyjski publicysta, który jest autorem książki "The Polish August", definiuje anarchosyndykalizm jako system, w którym kolektywy pracownicze odpowiadają za swoje zakłady pracy, wybierają zarząd i ustalają plany produkcji. "Solidarność była wielkim syndykalistycznym (związkowym) zrywem, którego bazą był wielkoprzemysłowy proletariat, ale proletariat, dla którego +socjalizm+ był słowem obelżywym. Na początkowym etapie tego zrywu nie chodziło w ogóle o pogardę dla komunistycznych władz, ani o próbę ich obalenia, lecz o nadzieję, że uda się z nimi współżyć" - tłumaczy. Za przejaw anarchosyndykalizmu uznaje np. samorząd pracowniczy, będący jednym z głównych nurtów Solidarności. Solidarność jest dla niego przede wszystkim ruchem związkowym, korzystającym z doradztwa intelektualistów, po części napędzanym "rewolucyjnym nacjonalizmem", a na zewnątrz "teatralnie katolickim".

Jako ruch anarchosyndykalistyczny Solidarność, w ocenie Aschersona, podniosła klęskę. Wywieziono na taczkach niekompetentnych menedżerów wyznaczonych przez partię, ale modelu zdecentralizowanej gospodarki, kontrolowanej przez samorządy pracownicze nie udało się wprowadzić, ponieważ gospodarka się załamała. W porozumieniach z sierpnia 1980 roku za najważniejsze autor uznaje postanowienia odnoszące się do spraw pracowniczych i bytowych: niezależne związki zawodowe, podwyżka płac, zakaz represjonowania strajkujących, poprawa zaopatrzenia w sklepach. Postulaty polityczne: wolność słowa, poluzowanie cenzury i uwolnienie więźniów politycznych nazywa "nieomal wtórnymi zdobyczami" komitetów strajkowych, mających dopilnować, by władza wywiązała się z realizacji postulatów bytowych.

Solidarność jest dla Aschersona ruchem przynależącym do przeszłości: "Nawet jeśli otworzyła drzwi do przyszłości, to pod wieloma względami jej miejsce jest w przeszłości" - uznał. "Było to ostatnie wielkie powstanie wytwórców - mężczyzn i kobiet, których praca daje bogactwo, domagających się w swoich zakładach pracy uznania ich prawa do kontroli nad tym, jak to bogactwo jest wytwarzane i rozdzielane. Dziś mało kto pamięta o takich hasłach. Wytwórcy są ignorowani nawet w Chinach, a rzekomo najważniejszy jest konsument" - dodał Ascherson.

Solidarność należy też do przeszłości w tym sensie, że skończyła się era wielkich zakładów pracy zatrudniających wiele tysięcy robotników, jak Stocznia Gdańska, będących bastionami związków zawodowych. "Nowa technologia i przenoszenie produkcji przemysłowej do Chin oznaczają, że w Europie przetrwało niewiele tego rodzaju zakładów" - wskazał. "Zorganizowana klasa robotnicza, ludzka rzeka wlewająca się do i wylewająca z fabrycznych bram na dźwięk syreny, to już niemal zupełna historia" - uważa Ascherson.

PAP