Jako ruch anarchosyndykalistyczny Solidarność, w ocenie Aschersona, podniosła klęskę. Wywieziono na taczkach niekompetentnych menedżerów wyznaczonych przez partię, ale modelu zdecentralizowanej gospodarki, kontrolowanej przez samorządy pracownicze nie udało się wprowadzić, ponieważ gospodarka się załamała. W porozumieniach z sierpnia 1980 roku za najważniejsze autor uznaje postanowienia odnoszące się do spraw pracowniczych i bytowych: niezależne związki zawodowe, podwyżka płac, zakaz represjonowania strajkujących, poprawa zaopatrzenia w sklepach. Postulaty polityczne: wolność słowa, poluzowanie cenzury i uwolnienie więźniów politycznych nazywa "nieomal wtórnymi zdobyczami" komitetów strajkowych, mających dopilnować, by władza wywiązała się z realizacji postulatów bytowych.
Solidarność jest dla Aschersona ruchem przynależącym do przeszłości: "Nawet jeśli otworzyła drzwi do przyszłości, to pod wieloma względami jej miejsce jest w przeszłości" - uznał. "Było to ostatnie wielkie powstanie wytwórców - mężczyzn i kobiet, których praca daje bogactwo, domagających się w swoich zakładach pracy uznania ich prawa do kontroli nad tym, jak to bogactwo jest wytwarzane i rozdzielane. Dziś mało kto pamięta o takich hasłach. Wytwórcy są ignorowani nawet w Chinach, a rzekomo najważniejszy jest konsument" - dodał Ascherson.
Solidarność należy też do przeszłości w tym sensie, że skończyła się era wielkich zakładów pracy zatrudniających wiele tysięcy robotników, jak Stocznia Gdańska, będących bastionami związków zawodowych. "Nowa technologia i przenoszenie produkcji przemysłowej do Chin oznaczają, że w Europie przetrwało niewiele tego rodzaju zakładów" - wskazał. "Zorganizowana klasa robotnicza, ludzka rzeka wlewająca się do i wylewająca z fabrycznych bram na dźwięk syreny, to już niemal zupełna historia" - uważa Ascherson.
PAP