Przewodniczący KE za najważniejszą kwestię uznał to, by każdy kraj UE podejmował decyzje w sprawie polityki gospodarczej w koordynacji z innymi państwami. Oświadczył następnie: - Nie ma innej pewnej drogi, jak iść naprzód w uzgodnieniu z innymi, akceptując zarazem prerogatywy narodowych parlamentów.
- Budżety muszą być poddane kontroli i należy wprowadzić sankcje i silniejsze bodźce, by osiągnąć stabilność i wzrost - ocenił Barroso w rozmowie z największą włoską gazetą. Zaznaczył też, że "fundamentalna lekcja z ostatniego kryzysu jest taka, że musimy bardziej dążyć do równowagi kont publicznych".
- Niestety, nie idziemy w kierunku wyrównania budżetów"- powiedział Barroso. Przekonany o tym, że "euro to nadzwyczajny sukces" podkreślił: - Proszę pomyśleć, co by się stało, gdyby kraje europejskie musiały stawić czoło kryzysowi finansowemu każde ze swoją walutą. - Bez euro i bez wspólnego rynku niektóre kraje nie zdołałyby pokonać kryzysu - oświadczył.
Pytany o to, czy najbliższy szczyt UE na temat polityki imigracyjnej nie zamieni się w szczyt "przeciwko Romom" Barroso odparł "jestem przekonany, że nie". - Naszą podstawową troską jest zagwarantowanie wolnego ruchu bez dyskryminacji. To nie jest kwestia ideologiczna. Tak prawica, jak lewica są zaangażowane, by to szanować - oznajmił szef KE.
- Naturalnie - zastrzegł - swobodny ruch nie jest bezwarunkowy. Należy szanować także obywateli i ich prawo do bezpieczeństwa, rozwijając równocześnie promocję integracji. - Z tym zrównoważonym podejściem prawo europejskie będzie szanowane. Zwycięży zdrowy rozsądek - zakończył Barroso.
PAP, ps