Chociaż od sierpnia 2009 roku w Iraku regularnie dochodzi do "spektakularnych i skoordynowanych ataków" na irackie i międzynarodowe symbole władzy, to krwawa "taktyka Al-Kaidy, mająca na celu wskrzeszenie wojny domowej nie powiodła się". Według ambasadora, wbrew powszechnym informacjom, stan bezpieczeństwa w Iraku nie pogorszył się. "Wręcz przeciwnie, bilans się polepszył - cztery lata temu było stu zabitych dziennie, a obecnie jest ich kilkunastu. (...) Tendencja ta będzie się utrzymywać, gdy dojdzie do całkowitego wycofania wojsk" - uważa Boillon.
Ambasador ocenił, że Al-Kaida w Iraku liczy niespełna 2 tys. osób. "To oni właśnie odpowiadają za największe zamachy", ale tracą na sile w związku z umacnianiem się irackich sił bezpieczeństwa. Zdaniem Boillona, Al-Kaida nie przyjęła się w Iraku, gdyż "lokalni dżihadyści sprzeciwiają się stosowanym przez nią brutalnym metodom".
Bojownicy islamscy opuszczają kraj w kierunku Pakistanu lub Mauretanii, chociaż "jeszcze niedawno Irak był terenem podboju dla międzynarodowego terroryzmu". Francuski ambasador przypomniał jednocześnie o działających w Iraku ekstremistach szyickich oraz byłych zwolennikach Saddama Husajna i zaznaczył, że niekiedy te trzy grupy wspólnie dokonują ataków.
Zapytany o wynik wojny w Iraku, Boillon odpowiedział, że jej bilans "jest jednocześnie pozytywny i negatywny". Choć "interwencja (...) pochłonęła wiele ofiar oraz zniszczyła infrastrukturę", to "Irakijczycy doceniają owoce demokracji: narodziny prasy, wzorowy charakter wyborów, powstanie społeczeństwa obywatelskiego oraz wolnych partii politycznych".
Według ambasadora, "Irak jest prawdziwym laboratorium demokracji w świecie arabskim. To tam rozgrywają się losy demokracji w regionie. Potencjalnie Irak może stać się modelem politycznym dla sąsiadów. Czy chcemy tego czy nie, doszło do tego dzięki amerykańskiej interwencji w 2003 roku. Czy gra była warta świeczki? Odpowiedź należy do Irakijczyków" - twierdzi Boillon.
Jego zdaniem problemy z utworzeniem irackiego rządu nie są niepokojące. "Dowodzą one, że w Iraku toczy się gra polityczna, a żaden sąsiedni kraj nie jest w stanie narzucić temu państwu" swoich decyzji politycznych. Ostatnie wybory ambasador nazywa "zwycięstwem demokracji", gdyż w regionie "nie ma zbyt wielu państw, w których wyniki nie byłyby znane przed głosowaniem".
PAP