Chadecy opowiadają się za jej wprowadzeniem, argumentując, że po 1 maja przyszłego roku - kiedy to dobiegnie końca maksymalny siedmioletni okres przejściowy, w którym kraje unijnej Piętnastki mogły utrzymywać ograniczenia w dostępie do swych rynków pracy dla obywateli nowych państw członkowskich - agencje pośrednictwa pracy ze wschodniej Europy zaoferują usługi pracowników tymczasowych z tych państw za wynagrodzenia dużo niższe, niż stawki otrzymywane przez Niemców.
Gazety piszą o dumpingowych płacach na poziomie 4 euro za godzinę, podczas gdy pracownik tymczasowy na zachodzie Niemiec może liczyć co najmniej na 7,60 euro za godzinę, a na wschodzie - ok. 6,40 euro.
Według cytowanego przez dziennik "Berliner Zeitung" polityka chadecji Petera Weissa, wschodnioeuropejskie firmy pośrednictwa pracy już przygotowują się do wejścia na niemiecki rynek. "Mają już w szufladach wzory umów" - powiedział Weiss. Jego zdaniem wprowadzenie płacy minimalnej, która obowiązywałaby również tymczasowych pracowników ze wschodnioeuropejskich państw UE, byłoby "aktem patriotyzmu". Propozycję tę popiera minister pracy Ursula von der Leyen oraz związki zawodowe.
Nie zgadzają się jednak na to liberałowie. "Nie ma obecnie dowodów na to, że polscy pracownicy tymczasowi tłumnie przybędą do Niemiec" - ocenił ekspert FDP ds. rynku pracy Johannes Vogel, cytowany przez dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Proponuje on przyjęcie ogólnej zasady, że wszyscy pracownicy czasowi opłacani są według stawek wynagrodzeń dla zatrudnionych na stałe.
Ustawowa płaca minimalna obwiązuje w Niemczech tylko w niektórych branżach. Od 1 sierpnia tego roku wprowadzono ją dla osób zajmujących się opieką nad chorymi i starszymi; na zachodzie Niemiec minimalna stawka w tej branży wynosi 8,5 euro, a na wschodzie - 7,5 euro.
PAP