PO strzeliła sobie w stopę, wystawiając w wyborach samorządowych kandydatów na prezydentów wszystkich dużych miast -ocenił dr Jarosław Flis, politolog z UJ, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Jego zdaniem wielu z nich poniesie spektakularne porażki w starciu z obecnie urzędującymi prezydentami, którzy od wielu lat z powodzeniem korzystają z wizerunku bezpartyjnych samorządowców.
Hasło kampanii PO "Budujemy drogi, mosty z dala od polityki" Flis uznał za dobre, ale nieprawdziwe, gdyż w samorządach mamy do czynienia z taką samą polityką, jak na innych szczeblach. Wybranie takiej strategii przez PO "to kwintesencja tego, z czym mamy do czynienia od wielu lat" - ocenił politolog. - Polacy nie lubią polityki i polityków, więc ci próbują im wmówić, że nie mają z nią nic wspólnego. Dlatego lokalni politycy wymyślili sobie kryptonim "samorządowcy" i twierdzą, że się polityką nie zajmują. To działa, bo wielu z nich jest wybieranych od wielu lat - powiedział Flis.
Jego zdaniem na razie kampania rozkręca się dosyć ślamazarnie. Wybory samorządowe pozostają wciąż w cieniu polityki ogólnokrajowej i najważniejszych sporów, takich jak Smoleńsk czy polityka gospodarcza.