Stany Zjednoczone przez wiele lat były krajem nieograniczonych możliwości. Ale dziś sen się skończył, a dla wielu zmienił się w koszmar. Amerykanie zdają sobie dziś sprawę jak kruchy był ich sukces.
Apple Blossom Drive miało być miejscem spełnienia amerykańskiego snu dla wielu. W południowo-wschodniej Florydzie, gdzie klimat jest umiarkowany, swoją przystań mieli znaleźć ci, którzy cierpią na artretyzm i reumatyzm. Wszystko jest gotowe. Sztuczne stawy i potoki wypełniono już wodą. Wszystkie instalacje zostały zamontowane. Brakuje tylko ludzi. W okolicy nie ma też domów. Na planach wszystko jest gotowe ale w rzeczywistości nie wylano nawet fundamentów.
Apple Blossom Drive to droga donikąd. Emeryci marzący o spełnieniu swojego snu nigdy tam nie dotrą. Floryda miała być finałem, obietnicą, symbolem, amerykańskim niebem na ziemi. Miała dawać perspektywę spędzenia dziesięciu, może dwudziestu lub trzydziestu lat we własnym domu. Od dekad do stanu przyjeżdżało rocznie od 200 do 400 tysięcy ludzi. Zaludnienie rosło, tak samo jak ceny domów. Floryda miała być perpetuum mobile napędzającym gospodarkę.
Czy sen się skończył?
Dziś ludzie opuszczają słoneczny stan. Populacja Florydy spadła o 58 tysięcy ludzi w 2009 roku. Przedstawiciele amerykańskiej klasy średniej planujący spędzenie swoich złotych lat pod palmą stoją teraz w kolejce po darmową miskę zupy. W Lee Country aż 80 tysięcy osób odbiera rządowe kartki żywnościowe aby związać koniec z końcem. Wzrosła stopa bezrobocia. Floryda symbolizuje dziś upadek amerykańskiego snu.
Amerykanie od dziesięcioleci żyli ponad stan. Od lat ignorowano ryzyko. Marzenia o złotej przyszłości były siłą napędzającą gospodarkę. Ten sen przyciągał rzesze imigrantów chcących zakosztować życia w luksusie. Dziś Amerykanie dowiedzieli się, że życie może poprowadzić ich w różne strony, przy czym przynajmniej jedna z nich prowadzi w dół. Wielkie amerykańskie korporacje inwestują w Azji, gdzie siła robocza jest tania a rynki się rozrastają.
Chory człowiek świata?
Kraj reaguje irracjonalnie na spadek swojego znaczenia na arenie międzynarodowej. Reakcję tą można by scharakteryzować jako pierwotną wściekłość. Amerykanie chcą wrócić do idyllicznej przeszłości, która przeminęła. Nie poświęcają ani chwili na przemyślenia. Czy USA się przebudzą? Czy jest już na to za późno?
ja, "Der Spiegel"
Apple Blossom Drive to droga donikąd. Emeryci marzący o spełnieniu swojego snu nigdy tam nie dotrą. Floryda miała być finałem, obietnicą, symbolem, amerykańskim niebem na ziemi. Miała dawać perspektywę spędzenia dziesięciu, może dwudziestu lub trzydziestu lat we własnym domu. Od dekad do stanu przyjeżdżało rocznie od 200 do 400 tysięcy ludzi. Zaludnienie rosło, tak samo jak ceny domów. Floryda miała być perpetuum mobile napędzającym gospodarkę.
Czy sen się skończył?
Dziś ludzie opuszczają słoneczny stan. Populacja Florydy spadła o 58 tysięcy ludzi w 2009 roku. Przedstawiciele amerykańskiej klasy średniej planujący spędzenie swoich złotych lat pod palmą stoją teraz w kolejce po darmową miskę zupy. W Lee Country aż 80 tysięcy osób odbiera rządowe kartki żywnościowe aby związać koniec z końcem. Wzrosła stopa bezrobocia. Floryda symbolizuje dziś upadek amerykańskiego snu.
Amerykanie od dziesięcioleci żyli ponad stan. Od lat ignorowano ryzyko. Marzenia o złotej przyszłości były siłą napędzającą gospodarkę. Ten sen przyciągał rzesze imigrantów chcących zakosztować życia w luksusie. Dziś Amerykanie dowiedzieli się, że życie może poprowadzić ich w różne strony, przy czym przynajmniej jedna z nich prowadzi w dół. Wielkie amerykańskie korporacje inwestują w Azji, gdzie siła robocza jest tania a rynki się rozrastają.
Chory człowiek świata?
Stany Zjednoczone w 2010 roku są krajem dysfunkcyjnym, ale w innym sensie niż kiedyś. Solidarność nie jest już częścią ich kultury. System polityczny skażony lobbystycznymi interesami, jest niezdolny do podejmowania zgodnych i szybkich decyzji.
Kraj reaguje irracjonalnie na spadek swojego znaczenia na arenie międzynarodowej. Reakcję tą można by scharakteryzować jako pierwotną wściekłość. Amerykanie chcą wrócić do idyllicznej przeszłości, która przeminęła. Nie poświęcają ani chwili na przemyślenia. Czy USA się przebudzą? Czy jest już na to za późno?
ja, "Der Spiegel"