Po wydrukowanym we wczorajszym “El Pais” wywiadzie z byłym premierem Felipe Gonzálezem w Hiszpanii zawrzało. - González daje do zrozumienia, że ostatnie słowo w brudnej wojnie przeciw terroryzmowi należało do niego - pisze dziennik “El Mundo”.
Nad hiszpańską scenę polityczną powraca widmo GAL-u. Istnienie szwadronów śmierci GAL (Antyterrostycznych Grup Wyzwolenia), złożonych z funcjonariuszy służb bezpieczeństwa, wyszło na jaw w roku 1994. Utworzona za wiedzą José Barrionueva, ówczesnego szefa MSW i zaufanego człowieka Gonzáleza, jednostka przyczyniła się zabójstwa ponad dwudziestu osób, uważanych za współpracowników ETA. Jak okazało się później, część z zamordowanych przez GAL w latach 1983-1987 nie miała żadnych powiązań z baskijskimi terrorystami.
We wczorajszym wywiadzie dla "El Pais" Felipe González wyjaśniał, że jeden jedyny raz miał możliwość skończenia z ETA. Za czasów jego rządów planowano zabójstwo przywódców ETA w momencie, gdy zgodnie z informacjami wywiadu, spotykali się oni w jednym z domów na południu Francji. - Istniała możliwość wysadzenia wszystkich w powietrze. Powiedziałem: nie - mówił w wywiadzie dla “El Pais” González.
Tym samym, jak donosi "El Mundo", González dał do zrozumienia, że ostatnie słowo w owej “brudnej wojnie” przeciw terroryzmowi należało do niego. Dziennik boleje nad “cynizmem” i “kruchością zasad moralnych” byłego premiera, gdy wątpi on w słuszność podjętej decyzję. - Do tej pory nie wiem, czy zrobiłem dobrze, czy źle. Do tej pory nie wiem, czy postąpiłem właściwie. Jedną z rzeczy, jaka torturowała mnie przez następne 24 godziny było, ile zabójstw niewinnych osób można byłoby uniknąć - mówił González.
Na krytyczne reakcje i oburzenie ze strony opozycyjnej Partii Ludowej (PP) oraz Baskijskiej Partii Nacjonalistycznej (PNV) nie trzeba było długo czekać. Ich przedstawiciele domagają się dalszych wyjaśnień.
Ewa Szała
We wczorajszym wywiadzie dla "El Pais" Felipe González wyjaśniał, że jeden jedyny raz miał możliwość skończenia z ETA. Za czasów jego rządów planowano zabójstwo przywódców ETA w momencie, gdy zgodnie z informacjami wywiadu, spotykali się oni w jednym z domów na południu Francji. - Istniała możliwość wysadzenia wszystkich w powietrze. Powiedziałem: nie - mówił w wywiadzie dla “El Pais” González.
Tym samym, jak donosi "El Mundo", González dał do zrozumienia, że ostatnie słowo w owej “brudnej wojnie” przeciw terroryzmowi należało do niego. Dziennik boleje nad “cynizmem” i “kruchością zasad moralnych” byłego premiera, gdy wątpi on w słuszność podjętej decyzję. - Do tej pory nie wiem, czy zrobiłem dobrze, czy źle. Do tej pory nie wiem, czy postąpiłem właściwie. Jedną z rzeczy, jaka torturowała mnie przez następne 24 godziny było, ile zabójstw niewinnych osób można byłoby uniknąć - mówił González.
Na krytyczne reakcje i oburzenie ze strony opozycyjnej Partii Ludowej (PP) oraz Baskijskiej Partii Nacjonalistycznej (PNV) nie trzeba było długo czekać. Ich przedstawiciele domagają się dalszych wyjaśnień.
Ewa Szała