"La Repubblica" stwierdza: "Nie jest scoopem ani nawet żadnym skandalem to, co ogarnęło wczoraj wieczorem wszechświat stosunków międzynarodowych, to cyklon wiki, który zmieni świat polityczny, jaki odziedziczyliśmy podnosząc zasłonę z dotychczas zazdrośnie strzeżonych sekretów". "Teraz wiemy rzeczy, których nie powinniśmy byli nigdy się dowiedzieć o dyktatorach, reżimach, przyjacielskich rządach, intencjach, operacjach szpiegowskich przeciwko ONZ, szefach państw i rządów, jak prezydent Francji Nicolas Sarkozy i premier Włoch Silvio Berlusconi". Według komentatora rzymskiego dziennika "nawet gigantyczne przypadki szpiegostwa wojskowego w latach zimnej wojny czy najtajniejsze projekty samolotów i nowej broni, które trafiały na stoły na Kremlu zanim powstały, nigdy nie osiągnęły powagi i upokorzenia tej burzy informacyjnej, którą nazwano wręcz infoterroryzmem i porównano do ataku z 11 września" 2001 roku.
"Corriere della Sera" w szczegółowej analizie tajnej amerykańskiej korespondencji na temat premiera Berlusconiego podkreśla, że USA są zaniepokojone jego bliskimi relacjami z władzami Rosji i zdumione jego rolą "rzecznika" Moskwy w Europie. Amerykanie obawiają się - napisano w komentarzu "Niebezpieczne przyjaźnie" - tego, że Europa będzie za bardzo zależeć od dostaw rosyjskiej energii i dlatego "nie pochwalają inicjatyw tych, którzy jak Berlusconi z gazociągiem South Stream, umocnią w przyszłości tę zależność, którą zmniejszyłoby Nabucco". Jednak zdaniem autora komentarza w zaniepokojeniu amerykańskiej dyplomacji szczególnie bliskimi relacjami premiera Włoch z władzami Rosji należy dostrzec także czynnik "zazdrości", bo jak stwierdza "to Ameryka jest przyzwyczajona uchodzić za zachodni kompas w stosunkach z Kremlem i także z tego powodu nie lubi zostawiania autonomii Europejczykom".
Także ta największa włoska gazeta przeświadczona jest, że jeśli naprawdę publikacja Wikileaks jest spiskiem, to wymierzonym w Obamę i to on - jak zauważa - "będzie musiał zapłacić bardzo wysoką cenę w swojej mało udanej polityce zagranicznej". Jednak według dziennika obecnie najważniejsze jest rozróżnienie między "wkładem w przejrzystość", jakim jest inicjatywa portalu, a "wolą sabotażu". "Bo wydaje się, że Wikileaks jest bardziej powodowany tym drugim celem niż pierwszym".
PAP