Maleje liczba ludności dużych polskich miast, głównie na rzecz kilku wielkich ośrodków - zauważa "Rzeczpospolita".
Głównym podłożem zmiany miejsca zamieszkania są zarobki. Za tę samą pracę w Warszawie lub Krakowie ludzie mogą zarobić więcej. Poza tym można wybierać w wielu branżach i później dalsza droga kariery zawodowej jest o wiele ciekawsza i łatwiejsza. Koszty życia w tych aglomeracjach nie są aż tak duże, by zmiana się nie opłacała. Dochodzą także inne atrakcje, oferowane przez główne ośrodki czyli kina, kluby, teatry.
Takie miasta jak Bydgoszcz, Częstochowa, Łódź, Katowice, Kielce, Lublin, Olsztyn czy Szczecin systematycznie zmniejszają liczbę swoich mieszkańców. Oprócz migracji wewnątrz kraju, dochodzi emigracja zarobkowa do państw UE oraz malejący przyrost naturalny. Według prognoz GUS ludność Polski z obecnych 38 mln, spadnie w 2035 r. prawdopodobnie do nieco ponad 35 mln.
Duży udział w procesach migracyjnych mają rządzący. Zła polityka lub wręcz brak dalekowzrocznej polityki, zarówno demograficznej jak i rozwojowej powoduje, że młodzi ludzie szukają gdzie indziej dogodnych warunków do życia. Skupianie się ludzi wokół zaledwie kilku dużych ośrodków powoduje pogłębianie się podziału na tzw. Polskę A i B.