Personel hotelowy widział w pokojach mężczyzn m.in. mundury pilotów, wydruki komputerowe z nazwiskami pilotów, numerami i terminarzem lotów, a także przesyłki zaadresowane do Syrii, Afganistanu, Jerozolimy i Jordanii. Mężczyźni mieli wykupione bilety z Los Angeles do Waszyngtonu na 10 września, ale nie stawili się na lotnisku. Następnego dnia Boeing 757, którym mieli lecieć, został uprowadzony przez pięciu zamachowców i uderzył w Pentagon. Tymczasem Katarczycy odlecieli bez przeszkód do Londynu, a stamtąd do Kataru. Obecnie nie wiadomo, gdzie przebywają. Nie ma pewności, czy ich rola ograniczała się do wsparcia innych zamachowców, czy też planowali samodzielny atak, z którego z jakichś powodów zrezygnowali.
Rewelacje dziennika opierają się na tajnej depeszy ambasady USA z Dauhy, stolicy Kataru, wysłanej do ministerstwa bezpieczeństwa narodowego USA z datą 11 lutego 2010 roku. Oficjalna komisja dochodzeniowa (9/11 Commission) w raporcie z lipca 2004 roku ustaliła, że co najmniej dwóch zamachowców: Khalid al-Mihdhar oraz Nawaf al-Hazmi odwiedziło Los Angeles, ale z braku danych nie podała szczegółów.
Według "Daily Telegraph" rewelacje WikiLeaks o tym, że potencjalni zamachowcy pochodzili z Kataru, będą ciosem dla władców tego księstwa, którzy chcą, by ich bogaty w ropę kraj uchodził za oazę spokoju i politycznej stabilizacji w niespokojnym regionie.PAP