Zdaniem Mustafy takie pełne uprzedzeń nastawienie sprawiło, że zachodni (w tym izraelscy) orientaliści nie zauważyli głębokich przemian, jakie nastąpiły w politycznych ruchach islamskich, takich jak egipskie Bractwo Muzułmańskie, ani ich wkładu w demokratyzację państw arabskich. Zamiast tego łatwo przyklejano im łatkę promotorów restrykcyjnych rządów teokratycznych. Porównywanie Bractwa Muzułmańskiego do teokratycznych sił rewolucji irańskiej jest dowodem myślenia za pomocą opisanych powyżej klisz.
Jak twierdzi Mustafa, rewolucje w Tunezji i Egipcie nie są rewolucjami biednych młodych ludzi, którzy nie mogą znaleźć pracy, ale ruchami dobrze wykształconych osób, które opowiadają się za demokracją i równością. W opinii eksperta wzrost znaczenia młodej generacji nie jest bezprecedensowy, gdyż na początku ubiegłego stulecia próby arabskiej modernizacji też były podejmowane przez młodych ludzi z ówczesnej klasy średniej. Położyły im kres działania "zachodnich mocarstw kolonialnych" oraz miejscowych zwolenników porządków autorytarnych.
Mustafa pisze, że podczas gdy zachodni orientaliści nie chcą się przyznać do "etycznej porażki", młodzi Egipcjanie "wyzwalają siebie i swoje społeczeństwo" - nie zwracając uwagi na orientalistów spętanych przez koncepcje należące do przeszłości.
zew, PAP