Stany Zjednoczone zbyt długo traktowały świat arabski jedynie jako źródło ropy, odmawiając mu prawa do demokracji. Amerykanie wykształcili stereotyp, że kraje arabskie nie nadają się do przyjęcia demokracji, a wszelkie rewolucje prowadzą do eskalacji przemocy i ostatecznego zwycięstwa Al-Kaidy. Przykład Egiptu pokazał jednak, jak niesprawiedliwe są to osądy. Mimo że nie wiadomo dziś w którą stronę pójdzie teraz ten kraj, jego obywatele udowodnili, że są zdolni do pokojowych manifestacji.
Cywilizacja zachodnia nadal nie docenia siły mediów na wschodzie - rewolucja w Egipcie była możliwa między innymi dzięki informacjom umieszczanym na Facebooku i Twitterze. Najbardziej na sytuację nad Nilem wpływała jednak telewizja, w tym lekceważona często przez Amerykanów Al-Dżazira. Z kolei dzięki YouTube wszelkie akty przemocy rządowej wobec obywateli były rejestrowane i udostępniane szerokiej opinii publiczne. Wniosek? Skutecznym wspomaganiem przewrotu na Kubie, czy nawet w Korei Północnej, byłoby wspieranie mediów, inwestowanie w niezależną sieć internetową i komórkową.Doświadczenie historyczne, chociażby z Wiosny Ludów w 1848 i upadku komunizmu w 1989, powinno nas nauczyć, że tego typu rewolucje wiążą się z efektem domina. Nie wiadomo który kraj będzie domagał się zmian po Egipcie - Syria, Maroko, Algieria czy może Libia? Którykolwiek z narodów by to nie był, Ameryka nie może popełnić znów tego samego błędu i dystansować się wobec procesów zachodzących w świecie arabskim.
mk