"Trzęsienie ziemi, jakie przetacza się przez Bliski Wschód i Afrykę Północną, poruszyło już Francję, Anglię, Stany Zjednoczone. Włochy tymczasem pozostały niewzruszone i nawet teraz, kiedy poprzez Libię dotyka nas to bezpośrednio, nie są w stanie wydobyć z siebie głosu" - pisze ""La Stampa".
"Milczenia tego nie przerwało oświadczenie złożone wczoraj wieczorem przez premiera" Silvio Berlusconiego - ocenia publicystka turyńskiego dziennika nawiązując do noty Kancelarii Premiera o "niedopuszczalnym użyciu przemocy wobec ludności cywilnej" w Libii. Stanowisko włoskich władz wobec wydarzeń w tym kraju komentatorka uznała za "zmienne", bo dopiero "na samym końcu zgodziły się z europejskimi krytykami pod adresem Kadafiego".
"Zmienna postawa naszego rządu w tak dramatycznym dniu ukazało jeszcze wyraźniej, że nie dorastamy do roli, jaką powinniśmy i moglibyśmy odgrywać i za co częściowo drogo płacimy" - twierdzi "La Stampa". "Ta nieadekwatność nie narodziła się dzisiaj, jak wiadomo. Nie wiedzieliśmy jednak, jak uparta jest nasza obojętność na coraz szybszą marginalizację, jakiej doznaje nasz kraj także w Europie" - zauważył dziennik.
"Ta swoista, nacechowana rezygnacją obojętność na zmniejszanie się naszej roli jest niewątpliwie najbardziej zatrutym owocem rządu, który wydaje się zajęty samym sobą. Upadek Kadafiego grozi tym, że będzie i dla nas upadkiem systemu" - ostrzega "La Stampa".
PAP